Czeka nas kolejna epidemia? Ta choroba rozprzestrzenia przez zmiany klimatu

Rekordowe opady i powodzie w Australii stały się idealną pożywką dla komarów Culex, które przenoszą wirus japońskiego zapalenia mózgu. Choroba zabiła już dwie osoby na kontynencie, na którym wcześniej nie była spotykana.

Australia zmaga się z pierwszą na kontynencie epidemią japońskiego zapalenia mózgu, wirusowej choroby roznoszonej przez komary. Wirus dotąd atakował głównie mieszkańców wiejskich regionów Azji Wschodniej, ale zmiany klimatyczne sprawiły, że roznoszące go owady powiększyły swój zasięg i dotarły do Australii. Ofiarami epidemii padły już dwie osoby. Naukowcy uprzedzają, że podobnych, napędzanych zmianami klimatu epidemii, może wkrótce być więcej. 

Czeka nas kolejna pandemia?


Testy przesiewowe wykazały, że w czterech australijskich stanach: Wiktorii, Nowej Południowej Walii, Australii Południowej i Queensland wirus zakaził co najmniej 19 osób. Dwie spośród nich - 60-letni mężczyzna z Wiktorii i 70-latek z Nowej Południowej Walii zmarły na zapalenie mózgu. 

Reklama

Czytaj też: Recykling ciepła. Microsoft ogrzeje domy w Finlandii ciepłem z data center
Większość zakażonych nie ma żadnych objawów, lub przechodzi chorobę łagodnie - jej objawy przypominają wtedy grypę. Ale w 1 na 250 przypadków dochodzi do infekcji wirusowej mózgu ofiary, co może prowadzić do powikłań takich, jak drgawki czy paraliż. W przypadku osób u których dochodzi do infekcji mózgu śmiertelność wynosi około ⅓. W Azji i na wyspach Zachodniego Pacyfiku co roku z powodu japońskiego zapalenia mózgu umiera nawet ponad 20 tys. ludzi. Najbardziej narażone na ciężki przebieg choroby są dzieci. 

Na chorobę nie ma lekarstwa, a poważnie chorym można pomóc jedynie wspomagając oddychanie i podając płyny. Istnieje szczepionka na wirusa, ale Australia ma w swoich zapasach jedynie 15 tys. dawek. Początkowo będą przeznaczone dla osób szczególnie zagrożonych zachorowaniem, takich jak pracownicy chlewni czy weterynarze. Rząd Australii podjął już decyzję o imporcie kolejnych 130 tys. dawek. 


Eksperci uważają, że infekcja mogła przedostać się do Australii po niedawnych niszczycielskich powodziach, które dotknęły wschodniego wybrzeża kraju. Powodzie doprowadziły do powstania rozległych mokradeł, które mogły przyciągnąć wędrowne ptaki wodne z Azji. To właśnie ptaki są pierwotnym nosicielem wirusa, który następnie jest przenoszony na człowieka przez komary. Dodatkowo ciepła i wilgotna pogoda sprzyjała rozmnażaniu się komarów. 

Ta choroba rozprzestrzenia przez zmiany klimatu


“Ta epidemia była dla nas zupełnym zaskoczeniem" mówi magazynowi “New Scientist" Roy Hall z Uniwersytetu Queensland. 

Czytaj też: Putin wykorzysta zmiany klimatu. Eksperci komentują


Wirus wywołujący japońskie zapalenie mózgu nie ogranicza się do zarażania ludzi. Jednym z potencjalnych nosicieli choroby są także świnie, które mogą padać ofiarą tych samych komarów, roznoszących wirusa pierwotnie roznoszonego przez wędrowne ptaki. Australijscy specjaliści od zdrowia publicznego obawiają się, że jeśli choroba dostanie się na wielkie, przemysłowe hodowle świń, może zmutować i zarażać pracowników ferm i osoby mieszkające w ich pobliżu. Wirus może także infekować dzikie świnie, miliony których żyją w australijskim buszu. Dotąd odnotowano przypadki zakażenia zwierząt na 20 australijskich farmach. 


Badacze są przekonani, że za obecną epidemię odpowiadają zmiany klimatyczne, które doprowadziły do pojawienia się w Australii warunków idealnych do rozprzestrzeniania się wirusa i roznoszących go komarów. Przed obecną epidemią wirusa japońskiego zapalenia mózgu nigdy nie notowano w kontynentalnej Australii - pojedyncze przypadki notowano na wyspach cieśniny Torresa na północ od kontynentu. 

Czytaj też: Wojna w Ukrainie może opóźnić plany UE dot. zrównoważonego rolnictwa


Wraz ze zmianami klimatycznymi rośnie także zagrożenie ze strony innych tropikalnych chorób, zwłaszcza tych roznoszonych przez komary. Wirus dengi, dotąd obserwowany jedynie na północnym wybrzeżu Australii, wkrótce może zagrażać ludziom na całym jej terytorium. 


“Będziemy notować więcej chorób przenoszonych przez komary" mówi Hall. “Dokładnie gdzie i dokładnie kiedy - tego nie wiem. Ale to na pewno nastąpi". 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama