Palisz liście w ogrodzie? Stary wyjątek już nie ochroni przed mandatem
Jesienią na wielu posesjach wciąż pojawia się dym z palonych liści, choć przepisy od lat nie dopuszczają takich praktyk. Argument o rzekomo "dozwolonym spalaniu pozostałości roślinnych" opiera się na wyjątku, który w obecnym systemie selektywnej zbiórki nie ma już zastosowania. Wyjaśniamy, jakie regulacje obowiązują w 2025 roku i z jakimi konsekwencjami trzeba się liczyć, ignorując zakaz.

Spis treści:
- Czy można palić liście? Prawo wskazuje jednoznacznie
- Czy palenie liści jest szkodliwe?
Czy można palić liście? Prawo wskazuje jednoznacznie
Zasadą obowiązującą w całej Polsce jest całkowity zakaz spalania odpadów poza specjalnie do tego przeznaczonymi instalacjami. Ustawa o odpadach wskazuje, że termiczne przekształcanie może odbywać się wyłącznie w spalarniach lub współspalarniach, a za naruszenie grożą kary - od mandatu po areszt (art. 155 i 191). Często powoływany przez zwolenników ognisk art. 31 ust. 7 dopuszczał spalanie pozostałości roślinnych tylko wtedy, gdy nie były one objęte obowiązkiem selektywnej zbiórki. Ponieważ dziś niemal wszystkie gminy prowadzą segregację bioodpadów, przepis ten jest w praktyce martwy i nie daje prawa do palenia liści.
Zakaz obowiązuje zarówno właścicieli prywatnych ogrodów, jak i użytkowników działek ROD, gdzie ogólnopolskie zasady powtarza się w regulaminie. Dorzucanie liści do pieca domowego również jest nielegalne - są traktowane jako odpad, a nie paliwo. Interwencja staży miejskiej lub gminnej w takim przypadku kończy się to mandatem do 500 zł, ale sprawa może trafić do sądu i zakończyć się wyższą grzywną. Jeśli dym utrudnia korzystanie z sąsiednich posesji, zastosowanie ma także art. 144 kodeksu cywilnego dotyczący tzw. immisji. Wówczas osoba nielegalnie pozbywająca się odpadów może zostać pozwana o odszkodowanie.
Inną kategorią jest ognisko rekreacyjne, które może być rozpalone pod warunkiem zachowania zasad przeciwpożarowych - m.in. co najmniej 100 metrów od lasu, 4 metrów od granicy działki i 10 metrów od miejsc składowania materiałów palnych. Nie daje ono jednak prawa do spalania liści ani gałęzi traktowanych jako odpady. Legalnym rozwiązaniem pozostaje tylko kompostowanie, korzystanie z pojemników na bioodpady lub przekazanie liści do PSZOK-u w ramach gminnego systemu odbioru.
Czy palenie liści jest szkodliwe?
Przydomowe ogniska mają relatywnie niską temperaturę i ograniczony dopływ tlenu, co sprzyja niecałkowitemu spalaniu. W takich warunkach rośnie emisja pyłów zawieszonych PM10 i PM2.5, tlenku węgla, tlenków azotu oraz lotnych związków organicznych, w tym formaldehydu i akroleiny. Powstają również wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, z benzopirenem jako wskaźnikiem ryzyka nowotworowego w ocenie jakości powietrza. Efekt jest lokalny, ale odczuwalny: przy bezwietrznej pogodzie krótkie "sesje" spalania na kilku posesjach podnoszą stężenia pyłów w skali ulicy lub osiedla.
Narażenie na PM2.5 wiąże się ze wzrostem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, udarów, zaostrzeń astmy oraz nowotworów płuc, a niekorzystne skutki obserwuje się poniżej wielu obowiązujących norm. Nawet krótkotrwałe epizody zadymienia wywołują objawy u osób zdrowych: kaszel, podrażnienie spojówek, bóle głowy i spadek tolerancji wysiłku. Najbardziej narażone pozostają dzieci, seniorzy i osoby z chorobami układu oddechowego oraz krążenia, dla których każdy skok stężeń oznacza realne ryzyko dla zdrowia.
Skutki środowiskowe nie dotyczą tylko społeczności lokalnej. Dym podrażnia drogi oddechowe zwierząt domowych i dzikich, a opadające cząstki z kondensującymi związkami organicznymi trafiają do gleby i spływów opadowych, obciążając całe ekosystemy. Dochodzi także ryzyko pożarowe: żar łatwo przenosi się wiatrem na suchą ściółkę, przez co niewielkie ognisko może szybko wymknąć się spod kontroli. Z perspektywy praktycznej palenie liści jest więc szkodliwe, nieefektywne i kosztowne środowiskowo.












