Skąd wzięły się legendy o morskich potworach? Zagadka rozwiązana

Średniowieczni kartografowie na morskich mapach umieszczali adnotacje o potworach. Dopiero teraz udało się wyjaśnić, czym tak naprawdę były.

article cover
pixabay.com
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Przez wieki marynarze przekazywali sobie legendy o tym, co pływa w głębinach mórz i oceanów. Opowiadane w portowych karczmach historie o olbrzymich potworach wpływały na wyobraźnię ludzi, którzy świat znali tylko z historii podpitych żeglarzy.

Jednak rozwój technologii spowodował, że z łatwością można weryfikować przeróżne dawne legendy. Na końcu pozostają jednak twarde fakty i jak się okazuje, zdaniem naukowców, zaskakująco dużo mitów o potworach możemy wyjaśnić...erekcjami wielorybów.

Wyobraźnia pracuje

Wzbudzające trwogę historie o Krakenie krążyły co najmniej od XII w., gdy król Norwegii Sverre Sigurdsson prawdopodobnie po raz pierwszy opisał potwory morskie. Naukowcy podejrzewają, że pierwowzór tej "bestii" faktycznie istniał, a nawet istnieje - to ośmiornica olbrzymia. Może ważyć nawet 200 kg, a rozpiętość jej ramion sięga prawie 10 m. Legenda mogła się narodzić, gdy wielka ośmiornica przepłynęła obok statku, a dalej każdy, kto ją widział, a później choćby słyszał, dodał coś od siebie.

To również zwierzęta zainspirowały legendy o syrenach. Jednak te mity, tak jak zdjęcia na aplikacjach randkowych, mocno odbiegają od rzeczywistości. Pięknymi, smukłymi i pociągającymi syrenami mogły być bowiem... manatowate, morsy i foki. Leżące na kamieniach zwierzęta z daleka miały przypominać wybranki serca, które marynarze pozostawili w swoich ojczyznach. Na ich usprawiedliwienie można wziąć, że rejsy czasem trwały latami.

pixabay.com

Języczkiem u wagi legend o potworach morskich są węże morskie. Po raz pierwszy taką istotę miał opisać duński misjonarz Hans Egede. 6 lipca 1734 r. luteranin z pokładu statku miał dostrzec "najstraszliwszą kreaturę, niepodobną do czegokolwiek, co widział wcześniej. Potwór wysoko podniósł łeb, wyżej, niż sięgał maszt. Jego głowa była mała, a ciało pomarszczone. Stworzenie poruszało się za pomocą wielkich płetw, którymi machało w wodzie. Później żeglarze dostrzegli jego ogon. Potwór był dłuższy, niż nasz statek" - pisał misjonarz.

Zwierzę opisywano, jako podobne do węża i tak też je rysowano. Dla badaczy pochodzenie tej legendy długo było twardym orzechem do zgryzienia.

Zwodzący wzwód

Charles Paxton, laureat Ig Nobla przyznawanego naukowcom, którzy prowadzą absurdalne badania, w 2005 r. przyjrzał się mitom węży morskich. Jego zdaniem, mogły nimi być... penisy wielorybów w pełnym wzwodzie.

“Wiele fiszbinowców ma długie i podobne do tych gadów penisy. Jeżeli zwierzę leżało na plecach i było podniecone, taki penis byłby dobrze widoczny. Członki waleni biskajskich i wali szarych mają co najmniej 170 cm długości, co naiwny świadek mógłby uznać za ogon" - napisali naukowcy w "Archives of Natural History".

"Ogon", który miał być równie długi co statek, zdaniem naukowca, może wskazywać na to, że w pobliżu był więcej niż jeden pobudzony ssak.

Białawy filar

Przypadek marynarzy ze statku handlowego "Pauline" z 1875 r. sugeruje, że faktycznie mogło chodzić o erekcje wielorybów. Wówczas "białawy filar" zauważono pośród "oszalałych z ekscytacji" kaszalotów.

Opowiadając o morskich potworach, nie możemy nie wspomnieć o Potworze z Loch Ness. Jednak w świetle twardych faktów, wielkość jego legendy nabiera innego, i trzeba przyznać, całkiem imponującego, znaczenia.

Badacze do tej pory nie sprawdzili jednak, czy istnieje korelacja między słonymi morzami, a erekcjami wielorybów.

Źródło: IFL Science, Zielona Interia

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas