​Kanada ogranicza używanie "zabójców pszczół"

Ministerstwo zdrowia Kanady postanowiło ograniczyć stosowanie neonikotynoidów - szkodliwych dla pszczół środków ochrony roślin. Kanadyjskie władze jednak nie zdecydowały się na całkowity zakaz pestycydu.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Decyzja dotyczy częściowego zakazu stosowania środka owadobójczego o nazwie imidaklopryd, który razem z klotianidyną i tiametoksamem są neonikotynoidami dopuszczonymi do stosowania w rolnictwie w Kanadzie. "Ocena resortu wskazuje, że przy zastosowaniu dodatkowych środków ostrożności wiele zastosowań imidakloprydu spełnia wymogi dotyczące ochrony ludzkiego zdrowia i środowiska. Niektóre zastosowania zostały jednak zakazane w odpowiedzi na ryzyka środowiskowe" - podkreślono w komunikacie. Nowe ograniczenia dotyczą m.in. zaprawiania ziaren do zasiewów, ponieważ istnieje ryzyko, że ziarna i nasiona mogą zostać zjedzone przez ptaki.

Nowe warunki muszą zostać wdrożone w ciągu maksymalnie dwóch lat.

Wcześniej, w marcu, ministerstwo zdrowia ogłosiło ograniczenia w użyciu klotianidyny i tiametoksamu w uprawach m.in. warzyw i owoców.

W kwietniu 2019 r. ministerstwo zdrowia Kanady zapowiedziało rozszerzenie zakazów stosowania neonikotynoidów i większe restrykcje tam, gdzie środki te wciąż jeszcze są dozwolone. Naukowcy z torontońskiego Uniwersytetu York opublikowali wówczas w czasopiśmie "Journal of Insect Conservation" wyniki badań nad kanadyjską populacją owadów z rodziny pszczołowatych. Alarmowali, że liczebność tych owadów spadła między 2007 a 2016 r. o prawie 90 proc. w porównaniu z obserwacjami z lat 1907-2006.

W Kanadzie neonikotynoidy są stosowane do m.in. zaprawiania zasiewów kukurydzy i soi. W Unii Europejskiej są zakazane od 2018 r., choć w marcu we Francji wydano zgodę na czasowe ich stosowanie dla ochrony buraka cukrowego.

Tymczasem w Kanadzie trwają prace nad alternatywnymi metodami ochraniania roślin. W 2019 r. sprzedaż rozpoczęła kanadyjska firma, która wykorzystuje pszczoły i trzmiele do roznoszenia biologicznych środków ochrony bezpośrednio na rośliny. Podpatrzoną w naturze metodę opisał w opublikowanej w 1990 r. pracy John Sutton, pracownik naukowy kanadyjskiego Uniwersytetu Guelph. Napisał on o możliwości użycia pszczół do roznoszenia na kwitnące rośliny biologicznych środków ochrony. Przetestował setki grzybów i ostatecznie wybrał jeden, Clonostachys rosea, który ma chroni rośliny przed pleśniami. Pszczoły, aby wyjść z ula w porze kwitnienia chronionych roślin - takich jak truskawki czy jabłka - muszą przejść po tacce zawierającej proszek Clonostachys rosea, a potem zostawiają go na roślinach podczas zbierania pyłku. Grzyb tworzy prawie niewidoczne skupiska na roślinach, a kiedy zarodniki pleśni próbują się rozrosnąć, grzyb im to uniemożliwia.

Rynek biologicznych metod ochrony roślin kryje w sobie potencjał finansowy. Tylko uprawy soi to w USA 100 mln akrów (prawie 40,5 mln ha), a np. ze 115 roślin uprawianych na świecie jako żywność 85 wymaga zapylania przez pszczoły. Największe firmy sektora chemicznego, od BASF przez Bayer po firmy takie jak Syngenta czy Valent, krytykowane za swoje produkty chemiczne, zaczęły w ostatnich latach przejmować firmy pracujące nad biologicznymi środkami. Szacuje się, że między 2015 a 2025 r. skumulowany roczny wskaźnik wzrostu w sektorze biologicznych środków ochrony wyniesie 14 proc. Z badań wynika, że plony są wyższe średnio o 10 proc. w porównaniu z użyciem środków chemicznych, przy mniejszym zużyciu wody i mniejszej konieczności użycia maszyn.

Jeden na trzy kęsy żywności spożywanej przez człowieka nie powstałby bez pszczół i innych owadów zapylających rośliny - wylicza kanadyjska organizacja Bees Matter, promująca m.in. wykorzystanie pszczół w rolnictwie.

PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas