Ekspansja człowieka nie ma granic. Czy mamy do tego etyczne prawo?

Człowiek swoim korzystaniem z wszelkich dobrodziejstw natury – której jest przecież częścią – wyeksploatował ją do granic możliwości dla własnego dobra. Jednak czy nie powinniśmy tego uznać za "wandalizm" i pogwałcenie praw, niezależnie od tego jakie nam to przynosi korzyści?

partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

"Pomyśl o konsekwencjach wyginięcia jak o spaleniu galerii sztuki. Nie myślisz więc nawet o potencjalnej wartości straty, ale o niematerialnej stracie światowego dziedzictwa. Pamiętaj, że każdy pojedynczy gatunek jest produktem milionów lat ewolucji. Patrzysz na utratę tego, co sprawia, że ludzkość jest częścią planety. Patrzysz na to, co czyni nas całością" - stwierdził Thomas Brooks, główny naukowiec w Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN). Tak właśnie według niego trzeba patrzeć na proces utraty bioróżnorodności gatunkowej, który według naukowców przybrał już nawet charakter szóstego wielkiego wymierania. Według badaczy aktualne tempo wymierania gatunków jest od 100 do 1000 razy szybsze od normalnego tempa, wynikającego jedynie z naturalnych procesów ewolucyjnych. Sześć głównych przyczyn tej katastrofy to zanikanie siedlisk, wprowadzanie obcych gatunków, pandemie chorób, polowania i połowy, zanieczyszczenie środowiska i zmiany klimatyczne. Wszystkie te czynniki są spowodowane przez człowieka.

W ostatnich latach postrzeganie natury jako wartości samej w sobie - niezależnie, jaką korzyść przynosi ona bezpośrednio ludzkości - staje się coraz powszechniejsze. Przejawem tego jest obejmowanie ekosystemów specjalnymi prawami w celu ich ochrony.

"Koncepcja ta zakłada, że sposób, w jaki wyobrażamy sobie osobę posiadającą szczególne prawa i pozycję do pozwania w przypadku, gdy ktoś wyrządza ci krzywdę, może być rozszerzony poza osoby ludzkie do tego, co opisalibyśmy jako świat przyrody i ekosystemy: rzeki, szczyty gór, parki narodowe, itd." - stwierdziła w rozmowie z portalem Climate One Rebecca Tsosie, profesorka prawa na Uniwersytecie Arizony.

Osoba prawna

Dla przykładu w 2017 roku Nowa Zelandia przyznała rzece Whanganui pełne prawa człowieka. Indie również niedawno przyznały pełne prawa rzekom Ganges i Jamuna, a także uznały, że lodowce himalajskie mają prawo do istnienia. Bangladesz przyznał takie prawa wszystkim rzekom w kraju.

Lindsey Schromen-Wawrin, prawniczka związana z Community Environmental Legal Defense Fund, stwierdziła natomiast, że koncepcja praw natury przeszła od pomysłu "nie do pomyślenia" kilka lat temu do badania w tym momencie, "jak to właściwie może działać". Według niej mechanizmy prawne określą, czy prawa przyrody będą nowym paradygmatem, czy też jedynie narzędziem mającym rekompensować jej zniszczenia.

"Czy ekosystemy powinny mieć prawa takie jak osoba prawna, czy też powinno być inaczej? Myślę, że powinniśmy być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o pomysł, że ekosystemy mogą być pozywane lub mogą ponosić odpowiedzialność" - stwierdziła Schromen-Wawrin.

Jednak natura bierze już sprawy w swoje ręce i... pozywa ludzi. A właściwie to ludzie pozywają w imieniu przyrody osoby odpowiadające za jej zniszczenie.

Natura bierze sprawy w swoje ręce

Jedna z tego rodzaju spraw dotyczyła słonicy Happy, która jako niemowlę została przewieziona z Tajlandii do USA. Obecnie zwierzę żyje samotnie na wybiegu w nowojorskim zoo. Obrońcy praw zwierząt walczą uwolnienie jej do sanktuarium. Sąd Apelacyjny w Nowym Jorku również dostrzegł jej trudną sytuację.

Rozprawa dotycząca zwierzęcia ma odbyć się w tym roku, a argumentem za uwolnieniem Happy ma być nadanie jej w oczach prawa statusu osoby, tak jak mogą być postrzegane korporacje. Jest to najdalej posunięta sprawa o osobowość prawną dla zwierzęcia, jaka kiedykolwiek miała miejsce w amerykańskim systemie sądowniczym.

Inna sprawa dotyczy hipopotamów Escobara. Szef narkotykowego kartelu umieścił kilka zwierząt na terenie swojej posiadłości w Kolumbii. Hipopotamy przetrwały śmierć Esobara i dodatkowo rozmnożyły się do 120 sztuk.

Kolumbijscy urzędnicy planowali je zabić, ale pewien adwokat złożył pozew w imieniu zwierząt w 2020 roku, mając nadzieję na uratowanie ich przed eutanazją. Eksperci z USA złożyli wniosek o złożenie zeznań w kolumbijskim sądzie. Na początku tego roku Sąd Okręgowy USA dla Południowego Dystryktu Ohio przychylił się do wniosku, tym samym oficjalnie uznając, że zwierzęta po raz pierwszy w historii USA mają prawa zbliżone do ludzi.

Jeszcze inna tego typu sytuacja dotyczyła... pola dzikiego ryżu. Chodzi tu o budowę rurociągu naftowego Enbridge Energy's Line 3, przeciwko której od dawna protestują rdzenni mieszkańcy. Argumentują oni, że budowa rurociągu będzie pogwałceniem praw rośliny do "istnienia, rozkwitu i regeneracji".

Według prawników zajmujących się tym tematem, jeśli będziemy w stanie dochodzić praw przyrody, to da nam to kolejne narzędzie do jej ochrony, pomagając tym samym rozwiązać kryzys utraty różnorodności biologicznej i zmian klimatycznych.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas