Czekoladowi niewolnicy: Naukowcy chcą zakończyć tę straszną praktykę

Ponad 2 mln dzieci jest zmuszanych do pracy na plantacjach kakaowca. Naukowcy chcą śledzić proces powstawania czekolady, od tabliczki aż do ziarna.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Nowa metoda badania DNA ziaren kakaowca, opublikowana w "Supply Chain Management", może zrewolucjonizować przemysł czekoladowy. Chodzi o sprawdzanie pochodzenia ziaren, dzięki czemu można by zlikwidować niewolnictwo i pracę dzieci przy produkcji takich słodyczy.

Brytyjscy naukowcy potwierdzili, że nisko-kosztowy sposób, który porównuje kod genetyczny w produktach czekoladowych do kakaowców, działa. To oznacza, że pochodzenie kakao może być sprawdzone nawet w przypadku pojedynczej tabliczki czekolady. Ma to wzmocnić sprawiedliwy handel i zrównoważone praktyki przy jej produkcji.

- Ta metoda ma potencjał aby zrewolucjonizować rynek, który jest pełen zniszczenia środowiska i ludzkich dramatów. Firmy będą mogły kupować ziarna kakaowca od tych plantacji, które dostosowały się do standardów pracy i ochrony środowiska. Poza tym będą mogły udowodnić, że ich czekolada faktycznie powstała z kakao - powiedział Michael Rogerson z University of Bath.

Metoda może stać się poważnym narzędziem w rękach aktywistów, organizacji pozarządowych i samych rządów. Dzięki temu, będą mogli udowodnić, że czekolada, którą możemy kupić w naszym lokalnym sklepie, pochodzi z plantacji, na której np. zmuszano dzieci do pracy. Zdaniem Rogersona dla klientów to ważna kwestia - jednak brakuje im wiedzy, aby należycie ocenić produkt.

Sprawiedliwa czekolada

Badanie nie będzie drogie. Pobranie próbek od jednego producenta ma kosztować około 5 funtów szterlingów (trochę ponad 25 zł). Rogerson podkreśla, że stać na to zarówno warty 78 mld dol. przemysł producentów kakao, jak i rządy oraz aktywistów.

- Zbudowanie takiej bazy danych w Ghanie i na Wybrzeży Kości Słoniowej, skąd pochodzi 70 proc. tego produktu, kosztowałoby promil tego, co ten przemysł zarabia. Szacuje się, że na plantacjach w Zachodniej Afryce pracuje ponad 2 mln dzieci. Mimo obietnic producentów, sytuacja stale się pogarsza - tłumaczy Rogerson.

Naukowiec przytacza rozmowy z producentami czekolady i kakao. Ich zdaniem, problem, jakim jest praca dzieci, jest zbyt duży, by można było go wyeliminować. Naukowcy chcą zaoferować firmom sposób na wyjście z tej fatalistycznej postawy, a klientów zapewnić, że kiedy wybierają "etyczny" produkt, to on nim faktycznie jest.

Do tej pory największym problemem przy kakao było ustalenie jego pochodzenia. Większość tego produktu jest zbierana od małych wytwórców, skąd trafia do skupów, a potem na międzynarodowe rynki. Ustalenie pochodzenia ziaren było wręcz niemożliwe, ponieważ przy tak długim łańcuchu dostaw, produkt często był wymieszany.

Nie jest to też nowy problem. Okazało się, że naukowcy, poszukując wcześniejszych badań, natknęli się na raporty Cadbury, jednego z największych producentów czekolady na świecie, z 1905 r. Wówczas sprawdzano doniesienia o maltretowaniu, jakiego miano się dopuszczać wobec pracowników w środkowej Afryce.

Na razie naukowcy przetestowali technologię na małą skalę. By metoda zadziałała na całym świecie, do jej rozwoju musieliby się włączyć producenci czekolady.

To byłaby jednak niewielka cena za upewnienie się, że podczas produkcji tej prawdopodobnie najlepszej słodyczy na świecie, nikomu nie dzieje się krzywda. Gdybyśmy wiedzieli, że jemy czekoladę z obozu pracy, to raczej by już nam tak nie smakowała, a w ustach pozostałby gorzki posmak.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas