Aktywiści walczą o Turnicki Park Narodowy. Chcą zatrzymać wycinkę drzew

Aktywiści z Inicjatywy Dzikie Karpaty zablokowali wyjazd z terenu Nadleśnictwa Bircza. Żądają utworzenia tam Turnickiego Parku Narodowego, którego powstanie planowano jest od 35 lat. Protestujący mówią, że dziś rano staranowano należący do nich namiot.

article cover
Inicjatywa Dzikie Karpaty
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Nikomu nic się nie stało. Leśnicy odpowiadają, że w namiot wjechali ciągnikiem niechcący, podczas próby wywiezienia drewna. Na nagraniu, które pojawiło się w mediach społecznościowych wynika jednak, że było inaczej i że prowadzący ciągnik działał celowo.

Ekolodzy chcą stworzenia na tych terenach parku, ponieważ w lesie mieszka wiele gatunków zwierząt objętych ochroną. Wśród 151 gatunków ptaków, aż 138 podlega ścisłej ochronie, wśród nich orzeł przedni, orlik krzykliwy, czy najmniejsza polska sowa - sóweczka. W lesie jest także m.in. 49 gatunków owadów zagrożonych wyginięciem. Znajduje się tam też wiele starych drzew oraz martwego drewna, które magazynuje węgiel.

Swój protest aktywiści rozpoczęli w niedzielę nad ranem. Przyjechali na miejsce, rozstawili namioty i zablokowali wyjazd z lasu. Jak mówią, to radykalny krok, jednak w ciągu ostatnich trzech lat w nadleśnictwie wycinane jest coraz więcej drzew. - Chcemy zaprzestania dewastacji Pogórza Przemyskiego i fragmentów Puszczy Karpackiej, które są niepowtarzalne. To dziedzictwo ludzkości, bardzo cenny przyrodniczo teren. Od 35 lat jest projektowany tu Turnicki Park Narodowy, natomiast ten teren ulega coraz szybszej dewastacji przez gospodarkę leśną - mówi nam Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty.

Inicjatywa Dzikie Karpaty

Działacze mają trzy postulaty: natychmiastowe zaprzestanie wycinki oraz polowań na całym obszarze projektowanego Turnickiego Parku Narodowego, utworzenie projektowanego Rezerwatu Przyrody "Reliktowa Puszcza Karpacka" oraz powołanie Turnickiego Parku Narodowego.

"Bardzo duża część projektowanego parku została już zniszczona, a to dopiero trzeci rok z dziesięcioletniego Planu Urządzania Lasu. Istnieją uzasadnione obawy, że po jego zrealizowaniu nie będzie już co chronić i nigdy nie doczekamy się jego powstania" - piszą działacze z Inicjatywy Dzikie Karpaty na swojej stronie na Facebooku.

Zdaniem lokalnego nadleśnictwa, "las ma się dobrze i dobrze wygląda". - My ingerujemy w przyrodę zgodnie z nauką leśną. Natomiast aktywiści chcieliby, żeby tymi procesami kierowała przyroda, bez ingerencji człowieka - odpowiada Zbigniew Kopczak, nadleśniczy z Nadleśnictwa Bircza.

Działacze w tym, że od ponad 30 lat trwa spór w kwestii powstania parku upatrują się dwóch przyczyn. Pierwsza jest taka, że Lasom Państwowym nie zależy na stworzeniu obszarów chronionych. To oznaczałoby koniec pozyskiwania stamtąd drewna i duże zmiany w tamtejszej gospodarce leśnej. Drugi powód jest taki, że samorządy wetują powstanie parku. Łukasz Synowiecki zauważa, że "lokalne władze nie mogą zawetować np. powstania elektrowni, ale parku narodowego już tak".

- W sprawie utworzenia parku narodowego Nadleśnictwo niewiele ma do powiedzenia. Nie my o tym decydujemy. Decydujący głos należy do lokalnych samorządów. Te, po rozmowach z samorządami na terenach których utworzono parki narodowe, nie chcą wpaść w pułapkę. Dla mieszkańców oznaczałoby to likwidacja miejsc pracy. Wiele osób w regionie żyje z pracy w lesie - twierdzi Zbigniew Kopczak.

Inicjatywa Dzikie Karpaty

Drugiego dnia rano na miejsce blokady przyjechali pracownicy leśni - jeden z nich wjechał ciągnikiem w namiot i stojących obok niego ludzi. - To pokazuje do jakich konfliktów społecznych prowadzi wycinka najcenniejszych lasów w Polsce - mówi Synowiecki.

Nadleśniczy w rozmowie z Zieloną Interią wyjaśnił, że operator ciągnika zahaczył o namiot podczas próby zerwania drewna z lasu na skład, ale miało się tak stać - jak zaznacza - przypadkiem. Zbigniew Kopczak powiedział, że sprawą zajmuje się już policja.

Protestujący podkreślają, że do spięć dochodzi od dawna. - Obrońcy przyrody są wzywani do sądów przez nadleśnictwa. Mam sprawę w sądzie w związku z rzekomym wejściem na teren objętym zakazem w nadleśnictwie Krasiczyn, kiedy sprawdzaliśmy gospodarkę leśną. Ten konflikt trwa wielu lat, a teraz przybrał niebezpieczną formę. Mam nadzieję, że te emocje opadną - mówi Synowiecki.

Aktywiści podkreślają, że ich inicjatywa spotyka się z pozytywnym odbiorem wśród społeczności lokalnej. Mieszkańcy mają przyjeżdżać na miejsce protestu i wspierać działaczy. Ci zapowiadają, że protest będzie trwał tak długo, aż Turnicki Park Narodowy nie zostanie powołany do życia.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas