​Zaskakująca odpowiedź ONZ na skargę młodzieży ws. zanieczyszczeń

16 nastolatków i młodych dorosłych złożyło w ONZ skargę na emitentów gazów cieplarnianych. Teraz komisja Komitetu Praw Dziecka, która przez dwa lata badała sprawę, wydała decyzję. Odsyła młodych z kwitkiem.

Greta Thunberg była jedną ze skarżących pięć państw w ONZ. Fot. Snapshot, Majka Czapski, ddp images
Greta Thunberg była jedną ze skarżących pięć państw w ONZ. Fot. Snapshot, Majka Czapski, ddp imagesAgencja FORUM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Młodzi wnieśli do ONZ skargę przeciwko Argentynie, Brazylii, Francji, Niemcom i Turcji, czyli pięciu państwom G20, które podpisały Konwencję o prawach dziecka. Skarżący, czyli Greta Thunberg i 15 innych młodych, argumentowali, że kraje te łamią ich prawa, wykorzystując atmosferę, jako składowisko odpadów dwutlenku węgla.

Po dwóch latach przesłuchań młodzi od badającej sprawę oenzetowskiej komisji dowiedzieli się, że faktycznie zmiany klimatu to ogromny problem i to prawda, że państwa, których dotyczyła skarga, są odpowiedzialne za wyrządzanie szkód środowisku i przyszłym pokoleniom na całym świecie. Jednocześnie jednak komisja orzekła, że młodzi nie wykorzystali wszystkich ścieżek prawnych w krajach, których dotyczy skarga i to tam powinni złożyć pozwy, a ONZ nie pociągnie tych państw do odpowiedzialności, jak długo do tego nie dojdzie.

"Nie mam wątpliwości, że ten wyrok będzie prześladował komisję w przyszłości" - napisała w oświadczeniu po decyzji jedna ze skarżących, młoda amerykańska aktywistka Alexandria Villasenor, dodając: "Gdy katastrofy klimatyczne staną się jeszcze bardziej dotkliwe niż teraz, komisja będzie mocno żałowała, że nie zrobiła tego, co należy, gdy miała ku temu okazję. Młodzi coraz częściej znajdują się na pierwszej linii frontu kryzysu klimatycznego. 80 proc. zgonów związanych ze zmianami klimatycznymi to dzieci. Po raz kolejny dorośli nie zdołali nas ochronić".

Puste zwycięstwo praw człowieka

- Zaskakujący jest sposób, w jaki komisja zasadniczo uznała, że prawa dzieci zostały naruszone i istnieje związek przyczynowy między emisjami a szkodami, jakie ponieśli nasi klienci, oraz że te państwa mają obowiązek zmniejszenia emisji do zapobiegać krzywdzie dzieci poza ich granicami - mówił portalowi "Gizmodo" uczestniczący w sprawie prawnik Scott Gilmore. Jego zdaniem procesy wytoczone w krajach, których dotyczy skarga zajmą wiele lat, "a jak wszyscy wiemy, nie zostało ich wiele, by ograniczyć emisje". Zgodnie z wiedzą naukową zanieczyszczenie dwutlenkiem węgla musi się zacząć zmniejszać w tempie około 8 proc. rocznie, by ludzkość miała szansę na ograniczenie globalnego ocieplenia do 1,5 st. Celsjusza, co jest niezbędna, by uniknąć katastrofalnych skutków globalnego ocieplenia.

Zdaniem Gilmore’a niewątpliwe zwycięstwem jest to, że komisja uznała, że skarżone państwa łamią prawa dzieci nie tylko mieszkających na ich terytorium, czemu państwa te stanowczo zaprzeczały. Problem w tym, jak twierdzi prawnik, że jest to "zwycięstwo abstrakcyjne jest zwycięstwem pustym". Przynajmniej na razie. Jest bowiem szansa, że decyzja komisji ONZ i implikacje prawne, jakie niesie, może być kolejnym elementem presji na światowych przywódców, którzy w przyszłym miesiącu mają się spotkać na szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow. Gilmore zauważa jednak, że jest coś nie tak ze światem, w którym młodzi muszą przypominać politykom o stawce, jaką jest zagrożenie klimatyczne, szczególnie że syreny alarmowe w tej sprawie już dawno włączył świat nauki.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas