​GIOŚ wykrył transport nielegalnych odpadów z Niemiec do Polski

Służby przerwały wwóz nielegalnych odpadów do Polski. Przemycone miały być tysiące ton gruzu. Zdaniem resortu klimatu to kolejny dowód na to, że zmiany w prawie są potrzebne.

zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjnepixabay.com
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Do Polski nielegalnie odpady przesyłało jedno z niemieckich przedsiębiorstw. Te trafiały do co najmniej 30 lokalizacji w województwach zachodniopomorskim i lubuskim. Na razie polskie władze nie są w stanie dokładnie określić wielkości całego transportu.

Część z odpadów, których przewóz udało się przechwycić, wróci do Niemiec na koszt firmy, które dopuściła się przestępstwa. Na razie grozi za to do pięciu lat więzienia. Jeszcze w tym roku do Sejmu ma trafić projekt nowelizacji ustaw, który za takie przestępstwa ma przewidywać nawet 10 lat pozbawienia wolności.

Zdaniem p.o. Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Marka Chibowskiego, w Polsce nielegalnie składowany był m.in. gruz ceglany, siatki tynkarskie, papa i inne elementy, tzw. rozbiórkowe. Odkryto 30 miejsc, w których nielegalnie składowano gruz, jednak "sprawa jest rozwojowa", a służby obecnie prowadzą działania w woj. zachodniopomorskim. Zdaniem inspektora niedługo zapewne będą ujawnione kolejne lokalizacje.

- We współpracy z naszym niemieckim odpowiednikiem, udało się doprowadzić do tego, że 5 lipca tamtejszy urząd zakazał przywozu do Polski odpadów temu podmiotowi, pod karą administracyjną - powiedział Chibowski.

Pracownicy Generalnej Inspekcji Ochrony Środowiska skierowali wniosek do prokuratury. Chibowski chce, aby tym doniesieniem od razu zajęła się Prokuratura Krajowa.

- W zeszłym tygodniu podpisałem pismo do niemieckiego ministra środowiska, żeby zabrano z terytorium Polski nielegalnie składowane odpady z Niemiec. Do tej pory strona niemiecka uchylała się od odpowiedzialności. Nie interesuje nas kwestia postępowań, nie będziemy pozwalali na przywóz nielegalnych odpadów - mówił wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.

Zarówno wiceminister, jak i inspektor podkreślali, że odpady były nielegalne. Stąd też ich zdaniem, doniesienia o tym, że Polska stała się "śmietnikiem Europy" są niesłuszne. Według Ozdoby rząd Zjednoczonej Prawicy miał ograniczyć wwóz nielegalnych odpadów, czego dowodem ma być większa wykrywalność tego typu przestępstw.

Chibowski podkreślał, że oprócz narzędzi prawnych, Główny Inspektorat Ochrony Środowiska chce mieć także większą możliwość śledzenia przyjeżdżających pojazdów za pomocą dronów i fotopułapek.

Wiceminister podkreślił, że sprawy takie jak ta są dowodem na to, że planowana nowelizacja prawa dotycząca przestępstw środowiskowych jest potrzebna. Wśród nich proponowana jest obowiązkowa nawiązka, która będzie trafiała na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Choć wielomilionowe grzywny mogą wzbudzać zarzuty o zbyt drakoński wymiar kary, to zdaniem wiceministra należy pamiętać, że osoby, które łamią prawo, zarabiają na tym miliony złotych.

Proponowana nowelizacja zakłada zaostrzenie kar m.in. za śmiecenie w lesie, nielegalne składowanie odpadów czy poważniejsze przestępstwa środowiskowe. Maksymalną karą ma być 25 lat więzienia za poważny uszczerbek na zdrowiu, bądź doprowadzenie do śmierci, poprzez np. nielegalne składowanie trujących odpadów. Obecnie ustawa jest wpisana do rejestru prac rady ministrów. Do Sejmu ma trafić pod koniec roku.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas