Gazowy słoń w salonie. Sankcje na Rosję nie obejmują embarga na paliwa kopalne

Mimo że sankcje, jakie Zachód skierował na Rosję, są niezwykle ciężkie, to tylko w małym stopniu dotyczą one skarbu rosyjskiej gospodarki - paliw kopalnych. Odejście od zależności od rosyjskich surowców jest trudnym zadaniem, a Europa może wpaść w klimatyczną pułapkę zastąpienia ich brudnymi źródłami energii z innych krajów.

Protest w Waszyngtonie (USA) przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jedna z protestujących osób trzyma baner z napisem "Zatrzymajcie finansowanie rosyjskich zbrojeń poprzez embargo na rosyjską ropę i gaz".
Protest w Waszyngtonie (USA) przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jedna z protestujących osób trzyma baner z napisem "Zatrzymajcie finansowanie rosyjskich zbrojeń poprzez embargo na rosyjską ropę i gaz".Michael BrochsteinAgencja FORUM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Do wprowadzenia ograniczeń lub embarga na rosyjską ropę i gaz nawoływał m.in. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, a także minister środowiska tego kraju Roman Szachmatenko.

"Przez dziesięciolecia wielu przywódców (...) korzystało nieograniczenie i bez przerwy z paliw kopalnych. Ignorowaliśmy fakt, że wpływa to na zmiany klimatyczne. Ignorowaliśmy fakt, że ma to wpływ na przyszłość całego świata. Co więcej, ta ignorancja doprowadziła do stworzenia szalonych dyktatorów posiadających ogromne pieniądze, którzy zabijają ludzi i niszczą środowisko" - mówił Szachmatenko na forum Zgromadzenia ONZ ds. Ochrony Środowiska. "Mając to na uwadze, wzywam was do podjęcia wspólnych działań, aby wycofać wszystkie aktywa, wszystkie akcje z rosyjskich spółek paliw kopalnych (...) ponieważ tych pieniędzy używa się do zabijania ludzi".

Jednak przedstawiciele krajów UE oraz USA wskazują na nieskuteczność takiego zabiegu w krótkoterminowej perspektywie czasowej - a taka jest ta wojenna.

Kopalna kroplówka

"Sankcje nie będą wymierzone w przepływy ropy naftowej, ponieważ zaszkodziłoby to amerykańskim konsumentom, a nie Władimirowi Putinowi" - stwierdził Amos Hochstein, doradca Departamentu Stanu ds. bezpieczeństwa energetycznego USA, w wywiadzie dla Bloomberg Television. "Jeśli obierzemy za cel rosyjski sektor naftowy i gazowy, to ceny wzrosną. Być może Putin sprzedałby tylko połowę swoich paliw kopalnych, ale za to za dwukrotnie wyższą cenę" - powiedział.

Napięcia wokół Ukrainy już teraz pogłębiły europejski kryzys cen paliw, który rozpoczął się w zeszłym roku z powodu niedoborów, gdy świat wychodził z pandemii. Jak wskazuje tygodnik "Time" obecnie w Europie jedna MhW energii wytworzonej z gazu ziemnego kosztuje prawie dziesięć razy więcej niż rok temu. Już same obawy, że embargo na surowce energetyczne może wejść w życie, spowodowały wzrost cen - w ubiegły czwartek ceny gazu wzrosły w Europie o 51 proc., a ropa naftowa, której Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem na świecie, osiągnęła rekordową od siedmiu lat cenę 105 dolarów za baryłkę.

- Rosja jest takim naszym europejskim rezerwuarem surowców. Była przez długie lata i Europa wyszła z takiego fałszywego założenia, że zbuduje zależność energetyczną po to, żeby Rosja została przywiązana do europejskiego kapitału i ten kapitał umożliwi kontrolę nad reżimem Władimira Putina. Stało się jednak coś odwrotnego. To Władimir Putin kontrolował Europę za pośrednictwem swoich surowców energetycznych i teraz zmiana wektora tej polityki nie nastąpi z dnia na dzień - mówi Zielonej Interii Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka24.

Fakt, że eksport paliw kopalnych odpowiadał za 36 proc. budżetu Rosji w ubiegłym roku, pokazuje, że uzależnienie krajów UE od rosyjskich surowców wspierało w wielkim stopniu reżim, który zaatakował Ukrainę.

- Rosja jest krajem, który ogromną część swojego budżetu opiera na paliwach kopalnych, na sprzedaży ropy i gazu. W tym momencie to właśnie gaz jest dominującym substratem, jeśli chodzi o dochody budżetowe Rosji. A obecne postępowanie tego kraju, czyli bezprecedensowa agresja na pokojowo nastawioną Ukrainę, powinna być weryfikacją dla europejskiego systemu energetycznego, który jest uzależniony od rosyjskich surowców - mówi Wiech.

Koniec gazociągu Nord Stream 1, transportującego gaz z Rosji do Niemiec przez Bałtyk, po stronie niemieckiej w Lubminie.
Koniec gazociągu Nord Stream 1, transportującego gaz z Rosji do Niemiec przez Bałtyk, po stronie niemieckiej w Lubminie.JOHN MACDOUGALLAssociated Press/East News

Odciąć pępowinę

Analitycy stwierdzają jednak, że o ile w krótkiej perspektywie embargo wpłynęłoby na ceny energii w UE, to konsekwencje średnioterminowe ograniczenia importu paliw kopalnych byłyby dużo gorsze dla Rosji niż krajów Wspólnoty.

"Europa ma wpływ na rosyjski sektor energetyczny. Kupuje ponad 70 proc. gazu ziemnego, a embargo nałożone przez UE miałoby bardzo poważne skutki dla rosyjskich państwowych firm energetycznych w ciągu kilku lat" - stwierdziła Maria Pastukhova, ekspertka ds. geopolityki energetycznej w grupie badawczej E3G. Do podobnych wniosków doszedł Instytut Gospodarki Światowej w Kolonii (IfW)

"Wyniki symulacji wykazały, że wstrzymanie handlu gazem spowodowałoby spadek rosyjskiej produkcji gospodarczej o niecałe trzy procent, a wstrzymanie handlu ropą - o jeden procent. Dla Niemiec i UE szkody gospodarcze byłyby w obu przypadkach niezwykle małe" - stwierdza raport IfW. Według instytutu nie ma znaczenia, czy UE wprowadzi embargo na import, czy Rosja zdecyduje się na wprowadzenie embarga na eksport.

Dlatego właśnie mimo braku efektu na samym początku (i w pewnym stopniu negatywnym wpływie na gospodarki Zachodu) analitycy oceniają, że to właśnie embargo na gaz, a w drugiej kolejności na ropę, dotknęłoby Rosję najbardziej. Do wykonania takiego kroku - jednak nie w tym momencie, a w kolejnych miesięcach - miał przekonywać w rozmowie z szefową KE Ursulą von der Leyen polski premier Mateusz Morawiecki.

"Zaapelowałem o to, żeby węgiel rosyjski nie był wwożony (do Europy - PAP), żeby nałożyć embargo na rosyjski węgiel. A w perspektywie kolejnych miesięcy także nie kupować ropy i gazu (od Rosji - PAP), bo to jest ten środek, poprzez który Putin jest w stanie finansować machinę wojenną" - stwierdził premier. Powiedział też podczas konferencji prasowej, że Polska jest gotowa wdrożyć embargo na rosyjski węgiel nawet samodzielnie. "Jesteśmy gotowi uczynić to w każdej chwil, w każdym dniu. Potrzebujemy tylko jednej rzeczy od Komisji Europejskiej, jednego słowa zapewnienia, że Polska nie będzie ukarana za ten krok" - stwierdził Morawiecki.

Premier Mateusz Morawiecki i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Premier Mateusz Morawiecki i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Pool AP/Associated Press/East NewsEast News

Surowce zza wielkich wód

Polska niestety ma również dużo na sumieniu, jeśli chodzi o wspieranie Rosji poprzez zakup jej surowców energetycznych. Jak wskazuje Forum Energii, w ciągu ostatnich 20 lat import węgla do Polski wzrósł o 756 proc., ropy o 41 proc., a gazu o 118 proc. W 2020 r. nasz kraj zużył 26,1 mln t ropy naftowej, z czego 16,8 mln t było importowane z Rosji. W przypadku gazu ziemnego zużycie w tym roku wyniosło 20,6 mld m3, z czego import z Rosji wyniósł 9,6 mld m3.

Z drugiej strony ostatnie lata to powolne odchodzenie od tego trendu. - Polska impuls do uniezależniania się od rosyjskich surowców dostała w wyniku wojen gazowych, które Rosja prowadziła z Ukrainą w zasadzie już od 2005 r. Zbudowaliśmy terminal LNG w Świnoujściu, wkrótce zostanie także uruchomiony gazociąg Baltic Pipe, zakontraktowaliśmy także dostawy nierosyjskiego gazu i planujemy zwiększyć możliwości wydobycia gazu ze źródeł niekonwencjonalnych, czyli np. biometanu. W przypadku ropy także powoli zamierzamy te źródła dywersyfikować - stwierdza Wiech.

Ostatnio chęć zwrotu w takim kierunku ogłosiły także Niemcy. Kanclerz tego kraju poinformował w ostatnią niedzielę podczas nadzwyczajnego posiedzenia Bundestagu, że Niemcy wybudują dwa terminale LNG w Brunsbuettel i Wilhelmshaven nad Morzem Północnym. "Zmienimy kurs, aby zmniejszyć nasze uzależnienie od importu od poszczególnych dostawców energii" - stwierdził Olaf Scholz.

Ten ruch wpisuje się w diagnozę Wiecha, który uważa, że "agresja na Ukrainę może przyspieszyć proces dywersyfikacji źródeł energii w Europie i odchodzenia od paliw kopalnych kupowanych od Rosji".

- To jest coś niezwykle pożądanego w tej sytuacji i jedyny jej jakiś pozytyw, który można wyciągnąć z tej wielkiej tragedii, którą jest atak na Ukrainę - mówi Zielonej Interii.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Pool AP/Associated Press/East NewsEast News

Katastrofa klimatyczna na drugim planie?

Trzeba powiedzieć sobie jednak jasno - zastąpienie rosyjskiego gazu i ropy takimi samymi surowcami z innego państwa nie może być żadnym długofalowym rozwiązaniem, ponieważ napędzają one kryzys klimatyczny.

Wydobycie gazu i ropy naftowej powoduje ogromne pośrednie emisje gazów cieplarnianych, które według Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) wynoszą obecnie około 5 tys. milionów ton (Mt) ekwiwalentu dwutlenku węgla, co stanowi 15 proc. całkowitych emisji gazów cieplarnianych sektora energetycznego. Metan, znacznie silniejszy (choć krócej utrzymujący się w atmosferze) gaz cieplarniany niż CO2, jest największym pojedynczym składnikiem tych pośrednich emisji. Dodatkowo MAE stwierdziła w swoim najnowszym raporcie, że emisje metanu powstające w toku produkcji i wykorzystywania paliw kopalnych są poważnie zaniżone, a ich realna wartość może być nawet 70 proc. wyższa, niż podają oficjalne szacunki przedstawiane przez kraje na całym świecie.

Dlatego zamiast uzależniania się od paliw kopalnych z innych źródeł, co pogłębi kryzys klimatyczny, należy postawić na bezmisyjne źródła energii. Zmiany klimatu bowiem już teraz według najnowszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), spotęgowały np. ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak powodzie, fale upałów czy susze. Skutkiem tych ostatnich w Polsce mogą być nawet problemy z dostępem do wody - według badania cytowanego w raporcie, przy utrzymującym się wysokim poziomie emisji gazów cieplarnianych ok. 15 milionów mieszkańców Polski doświadczy do końca wieku niedoborów wody.

Farma wiatrowa w Żelichowie (woj. pomorskie).
Farma wiatrowa w Żelichowie (woj. pomorskie).LUKASZ SZCZEPANSKI/REPORTERAgencja FORUM

Z takim podejściem do energetycznej niezależności zgodził się w rozmowie z Zieloną Interią analityk i ekonomista Paweł Czyżak z think tanku EmberClimate. Według niego "energetyka odnawialna jest obecnie jedyną odpowiedzią na niestabilność dostaw energii". "To jedyna strategia, którą możemy wdrażać na tyle szybko, aby mieć zapasowe zasilanie i wypełniać lukę w brakach mocy w przeciągu 3-4 lat. Potrzebujemy prądu natychmiast. Awarie elektrowni węglowych są najlepszym przykładem, że balansujemy na krawędzi blackoutu" - mówił Zielonej Interii ekspert.

"Europa dostrzegła już zagrożenie, jakim jest uzależnienie od surowców pochodzących z państw, które niekoniecznie podzielają europejskie wartości. I nie chodzi tylko o Rosję, ale także o wiele innych krajów, z których Unia pozyskuje gaz, ropę naftową czy inne surowce energetyczne. Dlatego tak ważnym elementem polityki unijnej jest właśnie dekarbonizacja i transformacja w stronę energetyki odnawialnej. Te lokalne, odnawialne zasoby energetyczne są czymś, co zapewni nam 100 proc. bezpieczeństwa, bo tego nikt nam nie zabierze. Nikt nie zabierze nam słońca, wiatru, rzek czy ewentualnych odpadów z rolnictwa, z których możemy produkować biogaz" - podkreślł natomiast prof. Zbigniew Karaczun, sozolog i ekspert Koalicji Klimatycznej, która apeluje o zatrzymanie importu rosyjskich paliw kopalnych do Polski.

Długofalowo tego rodzaju ścieżkę chcą wybrać wcześniej wspomniane Niemcy. W potwierdzonej w tym tygodniu nowelizacji niemieckiej ustawy o odnawialnych źródeł energii znalazł się cel 2035 roku, jako momentu, w którym nasi zachodni sąsiedzi będą w stu procentach wypełniali zapotrzebowanie kraju na energię z OZE.

Mateusz Czerniak

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas