Elektrociepłownia pod Wrocławiem, czyli ochrona środowiska po polsku

Fortum chce wybudować elektrociepłownię ze spalarnią pod Wrocławiem. Za paliwo mają służyć śmieci ze stolicy Dolnego Śląska. Władze miasta twierdzą, że to krok ku gospodarce obiegu zamkniętego, a ekolodzy odpowiadają: to najgorsze z możliwych rozwiązań.

Wnętrze spalarni śmieci, zdj. ilustracyjne
Wnętrze spalarni śmieci, zdj. ilustracyjneWikimedia
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Elektrociepłownia ze spalarnią śmieci ma powstać w gminie Wisznia Mała, kilkanaście kilometrów na północ od Wrocławia. Spalarnia ma przetwarzać 200 tys. ton śmieci rocznie. Planowany koszt inwestycji to około 700 mln zł. Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej przygotowali raport "Wyzwania związane z GOZ na przykładzie Wrocławia", w którym napisali, że taka inwestycja jest w województwie potrzebna.

- Spalarnie wykorzystują pozostałości po sortowaniu, które nie nadają się już do ponownego wykorzystania ani materiałowego odzysku, co w żaden sposób nie kłóci się ze wzrostem poziomów recyklingu - mówi dr inż. Emilia Den Boer, współautorka raportu.

Zdaniem naukowiec, w regionie potrzebne są dwie takie placówki. Budowę jednej z nich rozważa Fortum. Elektrociepłownia miałaby powstać pod Wrocławiem, u zbiegu dróg S8 i DK 98, na obszarze tzw. obrębu Biskupice.

Firma przekonuje, że region potrzebuje nowych, ekologicznych źródeł energii oraz jednocześnie efektywnego systemu zagospodarowania odpadów. - Jednym z możliwych rozwiązań jest właśnie elektrociepłownia, wykorzystująca paliwo alternatywne na bazie odpadów pozostałych po sortowaniu. Zamiast trafiać na wysypiska, odpady mogą służyć do produkcji użytecznej energii - mówi Piotr Górnik, dyrektor ds. energetyki cieplnej w Fortum.

Fortum chciałoby uruchomić obiekt w 2025 r. Elektrociepłownia o mocy około 51 MWt mogłaby produkować ciepło dla 30 tys. mieszkańców. Ze śmieci powstawałby bezwonny i suchy materiał o nazwie RDF, który zamiast leżeć na wysypisku, posłużyłby do produkcji energii.

Ekolodzy zwracają uwagę m.in. na emisje dwutlenku węgla, za jakie elektrociepłownia by odpowiadała. - Oczywiście przy spalaniu powstaje dwutlenek węgla, czy inne gazy cieplarniane. Jednak innym problemem jest to, że te tworzywa sztuczne, papier czy biomasę przeznaczymy do spalania, to gdzie indziej musimy je ponownie wytworzyć. Z jednej strony mamy spalanie, z drugiej dodatkowe emisje wynikające z produkcji materiałów. To podwójnie niedobre rozwiązanie - mówi Krzysztof Smolnicki, prezes wrocławskiej Fundacji Ekorozwoju.

Gmina Wisznia Mała, na której terenie elektrociepłownia miałaby powstać, chce być "arbitrem" przedsięwzięcia. Jej wójt Jakub Bronowicki zapowiada, że społeczeństwo będzie w tej sprawie konsultowane. Pomóc w tym ma zawarte z Fortum porozumienie, wedle którego konsultacje społeczne mają być szersze, niż zakłada obowiązujące prawo.

Zdaniem Krzysztofa Smolnickiego, elektrociepłownia to oczywiście lepsze rozwiązanie, niż sama spalarnia. Jest jednak pewien haczyk. - Jeśli patrzeć na potrzebę wprowadzania gospodarki obiegu zamkniętego, to spalanie odpadów, nawet w procesie kogeneracyjnym, jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Ilość energii uzyskanej z odpadów jest mniejsza, niż można otrzymać, przekazując te surówce do recyklingu - tłumaczy Smolnicki.

Nie wiadomo, jak zapowiedź budowy elektrociepłowni i palarni śmieci przyjmie Unia Europejska. Bruksela zapowiada odejście od paliw kopalnych, w tym węgla i gazu, oraz redukcję emisji gazów cieplarnianych. Choć Wspólnota nakłania do tworzenia gospodarek obiegu zamkniętego, to problemem może być emisja dwutlenku węgla, która w tym przypadku jest nieunikniona.

"Szczerze o pieniądzach": Proekologiczne zmiany w MałopolscePolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas