Dorożki na Rynku w Krakowie i ciąg dalszy sporu o prawa koni

Krakowski ratusz zakazał w czasie upałów postojów dorożek. Dodatkowo, konie nie mogą przez ten czas jeździć po Rynku. - To iluzoryczne rozwiązania - mówi nam Agnieszka Wypych, prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt.

article cover
pixabay.com
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Jak chcecie rozwiązać problem dorożek w Krakowie?

Agnieszka Wypych, prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt: Domagamy się wprowadzenia całkowitego zakazu wykorzystywania koni dorożkarskich na terenie naszego miasta, ponieważ w Krakowie regularnie dochodzi do wypadków z ich udziałem, czy wręcz dantejskich scen. Wiele z tych zdarzeń kończy się urazami zwierząt, a czasami nawet ich śmiercią.

W Krakowie, jak w każdej metropolii jest ruch, hałas i smog. To oczywiste, że w tych warunkach dochodzi do kolizji i wypadków. To jest po prostu niebezpieczne zarówno dla zwierząt, jak i mieszkańców, a także turystów. Mieliśmy już przypadki, kiedy poszkodowani trafiali do szpitala. Kiedyś konie wdarły się do ogródka kawiarnianego na Rynku. Niedawno pędziły ulicami Krakowa bez woźnicy.

Nie ma żadnego usprawiedliwienia, żeby narażać życie i zdrowie zwierząt i ludzi dla wątpliwej moralnie frajdy małej grupki osób, która korzysta z takiej rozrywki. Mamy XXI w. i jeżeli ktoś nie chce zwiedzać Krakowa pieszo, to ma do wyboru inne środki transportu.

Dorożki w większości Polski odeszły do lamusa. Dlaczego zatem Kraków się tutaj wyróżnia?

Chodzi przede wszystkim o biznes. Tym, którzy go prowadzą, bardzo się to opłaca. Przejazdy są drogie. Uważamy, że nie można poświęcać tych pięknych i mądrych zwierząt dla interesu materialnego grupki osób. Stanowczo sprzeciwiamy się eksploatacji zwierząt.

Jak do dorożek odnoszą się mieszkańcy?

To, co zauważamy, zauważają też mieszkańcy oraz turyści. Są zdziwieni i zbulwersowani, że wizytówką naszego miasta jest wykorzystywanie koni i używanie ich, jak przedmiotów.

Jak traktowane są zwierzęta?

Obowiązujące regulacje, za które odpowiada magistrat, zezwalają na to, żeby konie pracowały przez 12 godzin bez żadnych przerw. Mogą pracować nawet kiedy temperatura w słońcu wynosi 40 st. i więcej. Taka pogoda zagraża ich życiu i zdrowiu. Od czasu do czasu na kilka dni wprowadza się jakieś kosmetyczne zmiany, polegające np. na kilkudniowym wyłączeniu Rynku z pracy dorożek, przy czym konie dorożkarskie są zmuszane do pracy sąsiednich częściach centrum miasta. Dlatego są to działania iluzoryczne.

Dla porównania powiem tylko, że w Rzymie, zanim wprowadzono zakaz używania koni do ciągnięcia dorożek, miały po pół godziny przerwy po każdym kursie. Po niedawnym incydencie, kiedy wóz pędził bez woźnicy, domagaliśmy się, aby do czasu wyjaśnienia sprawy wstrzymać ruch dorożek na terenie naszego miasta. Ratusz sprawę wyjaśnia już kilkanaście dni, a dorożki jak jeździły, tak jeżdżą. Były też przypadki, kiedy konie były zmuszane do pracy mimo tego, że przed chwilą upadły.

Złożyliście zawiadomienie do prokuratury ws. używania koni w czasie upałów.

Złożyliśmy nawet kilka zawiadomień w tej sprawie, niektóre zostały umorzone, w innych złożyliśmy zażalenia, które zostały uwzględnione przez sąd, ale efektów takich, jakie chcielibyśmy na razie brak. Nie jesteśmy tym zdziwieni. Z naszych danych wynika, że w Polsce około 80 proc. spraw zgłaszanych o znęcanie się nad zwierzętami jest umarzanych nawet bez wniesienia aktu oskarżenia. Kwestie zwierząt nie są traktowane tak, jakbyśmy tego oczekiwali.

Dużo mówi się o tym, że kary za znęcanie się zostały zaostrzone. Tylko co z tego, skoro sprawy są umarzane?

Jak do tej kwestii odnosi się krakowski ratusz?

Nie jesteśmy w stanie policzyć, ile pism i oświadczeń skierowaliśmy do urzędu miasta. Ratusz wydaje koncesje na prace koni dorożkarski, jak i odpowiada za to, jak ta praca wygląda na terenie miasta. To, z czym dotychczas spotykaliśmy się, to arogancja i obojętność na tę sprawę. Oprócz tego są działania pozorowane, jak wspomniane kilkudniowe zakazy przewozu na terenie Rynku.

Władze Krakowa z prezydentem Jackiem Majchrowskim na czele pozostają całkowicie głuche i ślepe na argumenty w tej sprawie. Magistrat nie zwraca uwagi na to, że podobne zakazy obowiązują w wielu miastach europejskich. Dlaczego Londyn, Paryż czy Rzym zrezygnowały z używania koni? Przecież nasze zwierzaki nie są bardziej odporne od tych za granicą.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas