Czy naprawdę to UE odpowiada za drogi prąd w Polsce? Ekspert wyjaśnia

Na polskich ulicach pojawiły się billboardy polskich spółek energetycznych, które mówią o tym, za ile kosztów produkcji energii odpowiada "opłata klimatyczna". Podobną informację spółki wysyłają do swoich klientów. Jednak czy tego rodzaju retoryka jest słuszna?

Licznik energii elektrycznej spisywany przez inkasenta (zdjęcie ilustracyjne).
Licznik energii elektrycznej spisywany przez inkasenta (zdjęcie ilustracyjne). Daniel DmitriewAgencja FORUM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Baner, który umieściła w przestrzeni publicznej inicjatywa "polskie elektrownie", na którą składają się spółki energetyczne Skarbu Państwa, mówi, że "polityka klimatyczna UE = droga energia i wysokie ceny". Czy takie stwierdzenie można uznać za prawdziwe?

Baner umieszczany przez inicjatywę "polskie elektrownie" w przestrzeni publicznej.
Baner umieszczany przez inicjatywę "polskie elektrownie" w przestrzeni publicznej.Polskie Elektrowniemateriały prasowe


- Rzeczywiście system handlu emisjami CO2 - a nie jakaś nieokreślona "opłata klimatyczna -  odpowiada za ok. 60 proc. kosztu wytwarzania energii. Ale - po pierwsze jest to system, z którego zyski trafiają do budżetu polskiego państwa, a nie do budżetu Unii Europejskiej. Po drugie należy podkreślić, że jest to 60 proc. kosztu samego wytworzenia energii, a nie 60 proc. kwoty, jaką widzimy na rachunku za prąd. Konsument płaci jeszcze podatki VAT i akcyzowy, a także opłaty dystrybucyjne, przesyłowe, mocowe itd. W efekcie system ETS nie odpowiada za dwie trzecie rachunku za prąd, ale raczej około jedną czwartą - stwierdza analityk i ekonomista Paweł Czyżak z think tanku Ember Climate.

Spółka Tauron Polska Energia SA poszła jeszcze dalej, sugerując w mailach wysyłanych klientom, że koszt uprawnień do emisji odpowiada za 60 proc. naszych rachunków za prąd, co - jak wyżej tłumaczy ekspert - nie jest prawdą. W związku z tym mailem fundacja Frank Bold złożyła do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta zawiadomienie o podejrzeniu naruszenia interesów konsumentów przez Tauron.

Fragment maila wysyłanego do klientów przez Tauron i PGE Obrót.
Fragment maila wysyłanego do klientów przez Tauron i PGE Obrót.materiały prasowe


Tańszy prąd poza UE?

- Jeśli ktoś myśli, że wyjście z systemu ETS - do którego byłoby konieczne wyjście z Unii Europejskiej - sprawi, że prąd u nas będzie tańszy, powinien spojrzeć na Turcję - jest tam teraz duży kryzys energetyczny, niedobory gazu i bardzo wysokie ceny energii - mniej więcej 400 zł w cenie hurtowej za MWh, czyli podobnie jak w Polsce w ubiegłym roku. Turcja nie należy do UE i tym samym do systemu ETS - stwierdza ekspert.

Czyżak tłumaczy też, że w Polsce cena prądu jest wysoka również z powodu tego, że spółki energetyczne narzucają wysokie marże.

Zyski spółek

- Doskonale było to widać w grudniu 2021 r., kiedy koszty związane z prawami do emisji CO2 wzrosły tylko nieznaczne, a ceny energii skrajnie nieproporcjonalnie w stosunku do tego poszybowały. Koszt produkcji energii sięgnął wtedy około 900 zł za MWh. Z tego koszt emisji wynosił 300-400 zł a cena węgla ok. 100 zł. No więc w skrajnych przypadkach realny koszt wytworzenia wynosił 500 zł, a reszta w tych 900 zł to była marża spółek energetycznych - tłumaczy ekspert.

Dlaczego ceny prądu są wyższe? Większość Polaków tego nie wie

Według niego ten fakt pokazuje to, że póki w Polsce rynek energii jest mało konkurencyjny i obecne na nim jest jedynie kilka dużych spółek Skarbu Państwa, to nawet po hipotetycznym wyjściu z systemu ETS mogłyby one nadal sprzedawać energię w podobnej cenie, podwyższając sobie marżę, podobnie jak zrobiły to w grudniu ubiegłego roku.

Brak transformacji

Dodatkowo Czyżak wskazuje na to, że obecne wysokie koszty, jakie ponoszą polskie spółki energetyczne z tytułu zakupu praw do emisji, byłyby mniejsze, gdyby wcześniej zainwestowano więcej w odnawialne źródła energii.

- Gdybyśmy na przykład nie zatrzymali rozwoju wiatraków na lądzie kilka lat temu, to ceny utrzymywałyby się zapewne bliżej 300 zł za MWh, ze względu na niższe koszty emisji oraz konkurencję wobec bloków węglowych. To są lata zaniedbań, nie tylko obecnego rządu, ale też poprzednich - stwierdza ekspert.

Elektrownia węglowa Turów.
Elektrownia węglowa Turów.Andrzej SidorAgencja FORUM

Zatrzymanie rozwoju elektrowni wiatrowych na lądzie wiąże się z wprowadzeniem zasady 10h mówiącej o tym, że nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami.

Transformacja energetyki to tańszy prąd i niezależność. Węgiel stracił już rację bytu

Według Czyżaka dla polepszenia obecnego stanu rzeczy konieczne jest wykonanie trzech ruchów przez rząd.

Elektrownia wiatrowa w Potasznie (woj. podlaskie).
Elektrownia wiatrowa w Potasznie (woj. podlaskie).Bartłomiej KudowiczAgencja FORUM

- Po pierwsze liberalizacja zasady 10H. Po drugie zmiany dotyczące prosumentów - trzeba uświadamiać ludzi, po tym jak rząd namieszał w tej sprawie, że fotowoltaika nadal jest opłacalna, choć oczywiście nie tak bardzo jak wcześniej. Po trzecie musimy więcej inwestować w rozwój sieci dystrybucyjnych, bo obecne tempo tego rozwoju jest także hamulcem dla odnawialnych źródeł energii. Tylko takie inwestycje będą skutkowały tańszym prądem - konkluduje ekspert.

Mateusz Czerniak

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas