Rząd zmienia politykę energetyczną. Stawiają na OZE i atom. Działacze: Nie ma żadnych konkretów

​Wojna na Ukrainie przyspieszy transformację energetyczną i sprawi, że Polska szybciej niż zakładano, odejdzie od paliw kopalnych, na rzecz odnawialnych źródeł energii i energii jądrowej - ogłosili przed tygodniem eksperci klimatyczni zrzeszeni wokół Polskiej Akademii Nauk. O swoim stanowisku poinformowali w specjalnym komunikacie, który opublikowano na stronach PAN. Kilka dni później rząd przyjął założenia do aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku, które pokrywają się ze stanowiskiem naukowców. Szeroko mówiono też o tzw. derusyfikacji źródeł energii. To ważna zmiana kursu, która powinna zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne. Problem w tym, że jak zauważają działacze Greenpeace Polska w aktualizacji brak konkretów i szczegółowych rozwiązań.

Przed ponad tygodniem eksperci klimatyczni skupieni wokół Polskiej Akademii Nauk wydali specjalny komunikat dotyczący wojny na Ukrainie. Zauważyli w nim, że konflikt potęguje problem dotyczący spalania paliw kopalnych w kraju, których duża część pochodzi z Rosji. Jak zauważyli naukowcy "Wojna nie unieważnia tego kryzysu, związanych z nim zagrożeń ani konieczności podejmowania działań zapobiegawczych i adaptacyjnych". Eksperci zgodnie ocenili, że konieczne będzie odejście od węgla, ropy i gazu na rzecz odnawialnych źródeł energii i energii jądrowej.

Reklama

Czytaj też: Wojna w Ukrainie jako wojna klimatyczna. Zachód utuczył Rosję za gaz i ropę 

- Warto bardzo mocno podkreślić, że o ile wojna w Ukrainie może w początkowym okresie spowolnić procesy dekarbonizacyjne w Europie, a zwłaszcza w Polsce, to w nieco dalszej perspektywie może znacząco przyspieszyć transformację energetyczną. To nie jest paradoks. Wynika to z faktu, że droga energia wymusza radykalną poprawę efektywności energetycznej i przyspiesza rozwój OZE we wszystkich sektorach gospodarki. Odnawialne źródła nie są bowiem obarczone kosztami paliw i CO2 - zauważyli eksperci PAN.

Rząd zmienia Politykę Energetyczną Polski

Niedługo po oświadczeniu naukowców swoje plany ogłosił polski rząd. Nie wiadomo, czy stanowisko ekspertów było wyznacznikiem dla polskich mężów stanu, faktem jest, że kurs polityki energetycznej wydaje się zmieniać, nawiązując do ich postulatów.

Najważniejszymi zmianami ogłoszonymi w PEP 2040 jest neutralizacja i ograniczenie ryzyka związanego z potencjalnymi sytuacjami kryzysowymi w kraju oraz na arenie międzynarodowej. W praktyce chodzi gwarancje bezpieczeństwa energetycznego, "przy zapewnieniu konkurencyjności gospodarki i zmniejszeniu oddziaływania sektora energii na środowisko".

Czytaj też: Rosjanie dewastują przyrodę Ukrainy. Tych strat nie da się odrobić 

Zweryfikowany PEP zakłada, że Polska, chcąc zachować suwerenność energetyczną, powinna uniezależnić się od paliw kopalnych i powstających z nich produktów, które są importowane z Rosji oraz innych krajów objętych sankcjami gospodarczymi. Mowa o węglu, ropie, gazie ziemnym, LPG, oleju napędowym, benzynie i nafcie.

 

Pomogą odnawialne źródła energii

Rząd chciałby, aby do 2040 połowa produkowanej w kraju energii elektrycznej pochodziła z odnawialnych źródeł energii (OZE). Poza rozwojem siłowni wiatrowych i fotowoltaiki planowany jest rozwój źródeł niezależnych od warunków atmosferycznych, elektrowni wodnych, siłowni zasilanych biomasą, biogazem oraz ciepłem ziemi.

W aktualizowanym PEP mówi się wreszcie o poprawie efektywności energetycznej, która był piętą achillesową obecnej gospodarki energetycznej. Pomóc ma m.in. program "Czyste Powietrze", który wspiera termomodernizację i renowację budynków.

Autorzy nowelizacji zwrócili też uwagę na konieczność przyspieszenia budowy pływającego terminala LNG w Zatoce Gdańskiej oraz wykorzystanie alternatywnych źródeł energii w transporcie - biokomponentów w paliwach ciekłych, biometanu, wodoru, niskoemisyjnych paliw syntetycznych, czy energii elektrycznej.

Czytaj też: Niemcy chcą się uniezależnić od gazu, ropy i węgla z Rosji - oto ich plan 

 

Energia jądrowa. Droga do niezależności energetycznej?

W aktualizacji PEP 2040 sporo miejsca poświęcono energetyce jądrowej. Paradoksalnie postawiono jednak na budowę dużych reaktorów powyżej 1000 megawatów. "Konsekwentnie wdrażana będzie energetyka jądrowa oparta przede wszystkim o duże reaktory (powyżej 1000 MW), która ma niską wrażliwość na przerwy w dostawach paliwa oraz zapewnia dostawy stabilnej i czystej energii" - wskazano. 

Autorzy nie wycofali się na szczęście z projektu budowy małych reaktorów modułowych SMR. "W elektroenergetyce tego typu rozproszone jednostki - nie zastępując systemowych dużych bloków jądrowych - mogą stanowić dodatkowy element dywersyfikacji struktury wytwarzania energii elektrycznej, stanowiąc czynnik wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego na poziomie lokalnym" - wskazano.

 

Polityka energetyczna. Rząd stawia na OZE i atom? Eksperci: Brak konkretów

Do planów związanych z PEP i tzw. derusyfikacją źródeł energii szybko odniósł się Greepeace Polska. Na stronie opublikowano komentarz autorstwa Joanny Flisowskiej, szefowej działu Klimat i Energia.

- Dobre chęci to za mało, potrzebujemy konkretnych celów rozwoju energetyki wiatrowej, energetyki słonecznej, pomp ciepła, ocieplania budynków i wreszcie rozwoju transportu publicznego. Rząd w dalszym ciągu nawet nie podał, kiedy rozwiąże najpilniejszą sprawę - tj. kiedy odblokuje najtańszą technologię produkcji energii - wiatraki na lądzie. Odejście od importu ropy, gazu i węgla z Rosji to dobry krok, ale on nie zapewni nam niezależności energetycznej. 

Jeśli rząd nie dokona gruntownych reform, pozostaniemy na długie lata uzależnieni od importu paliw. Co roku wysyłamy zagranicę dziesiątki miliardów złotych na import ropy, gazu i węgla, a przecież te pieniądze mogłyby zostać w Polsce, gdyby rząd postawił na mądre inwestycje w krajowe OZE, w oszczędzanie energii i transport publiczny. Dałoby to Polsce niezależność energetyczną, odcięło finansowanie dla reżimów prowadzących wojny, wspomogło walkę z kryzysem klimatycznym i pozwoliło zaoferować tanią energię dla Polek i Polaków i krajowej gospodarki. Potrzebujemy konkretów, inaczej przedstawiona dziś wielka “derusyfikacja" będzie oznaczała tak naprawdę jedynie zamianę jednego dilera na innego i dalsze uzależnienie od naszego kraju od importu paliw kopalnych.

 

 

 

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy