Australia płonie i podpala. Polityka klimatyczna nad Pacyfikiem

Żaden region świata nie doświadczył jeszcze zmian klimatycznych w takim stopniu, jak Australia i Oceania. Żaden inny nie znalazł się w tak realnym niebezpieczeństwie zupełnego zniszczenia. Ale mimo to, największy kraj regionu ma jedną z najgorszych polityk klimatycznych świata.

Na początek seria obrazów. Krzyczący z bólu, poparzony miś koala błąkający się po zniszczonym lesie. Gigantyczne pożary, które zmieniają ogromne połacie Australii w coś, co przypomina zdjęcia z Marsa. Umierające, trupobiałe koralowce największej rafy świata. Minister spraw zagranicznych przemawiający po kolana w wodzie. I kolosalne kopalnie węgla, napędzające procesy prowadzące do tych zniszczeń. 

To wszystko obrazki z tego samego regionu. I demonstracja tego, że nawet w obliczu katastrofy, ideologia i zyski czasami biorą górę nad prostym instynktem samozachowawczym. 

Reklama

Minister spraw zagranicznych Tuvalu nie mógł dotrzeć na niedawny szczyt klimatyczny ONZ w Glasgow. Powstrzymały go pandemiczne ograniczenia. Ale postanowił i tak wywrzeć jak największe wrażenie na uczestnikach. 

"W Tuvalu żyjemy w rzeczywistości zmian klimatycznych i rosnących poziomów morza" - stwierdził Simon Kofe, podczas gdy kamera powoli odjeżdża od jego twarzy. "Nie możemy czekać na przemówienia, gdy morze wokół nas stale się podnosi". 

Chwilę później kamera oddala się na tyle, żeby pokazać całą scenę: minister w garniturze, stojące za nim flagi i błękitne tło i mównica - wszystkie znajdują się w wodzie głębokiej po kolana

Tuvalu jest jednym z pierwszych krajów, który może zostać zupełnie zniszczony przez zmiany klimatu. 12 tysięcy mieszkańców wysp boi się nie tylko tego, że podnoszące się morze zabierze ich domy, co może nastąpić na długo przed końcem stulecia, ale i tego, że o wiele wcześniej ocean zmieni ich wyspy w nienadające się do zamieszkania pustynie, bo woda morska dosięgnie podziemnych korzeni porastających je drzew. 

I choć faktycznie podnoszące się morze w najbliższych dekadach może stanowić dla państwa egzystencjalne zagrożenie, to na razie efekty zmian klimatu są mieszane: część wysp archipelagu tonie, a część... rośnie pod wpływem osadów wyrzucanych na brzegi przez oceaniczne fale. Od 1971 r. łączny obszar 101 wysp należących o państwa wzrósł o 2,9 proc. Nie wiadomo jednak, jak długo taki wzrost może neutralizować nieuchronny wzrost poziomu oceanu. 

Znikające kraje

Tuvalu nie jest jedynym krajem, którego przyszłe istnienie stanęło pod znakiem zapytania. Opublikowany w październiku raport Banku Światowego stwierdza, że przewidywany wzrost poziomu morza może kosztować Wyspy Marshalla, kraj na północnym Pacyfiku, w połowie drogi między Hawajami a Australią, utratę statusu kraju.

Archipelag, składający się z 1156 wysp o łącznej powierzchni zaledwie 180 km² zamieszkuje 56 tys. mieszkańców. Przewidywany wzrost poziomu morza oznaczałby, że 40 proc. budynków w stolicy Wysp Marshalla, Majuro, zostanie trwale zatopionych, a całe wyspy znikną.

"Nasza przyszłość zawsze była mroczna, ale teraz stała się wyraźniejsza" - powiedziała “Guardianowi" Kathy Jetñil-Kijiner, poetka i wysłanniczka ds. klimatu z Wysp Marshalla."Jedną z wysp wymienionych jako pewna całkowitego zalania jest Jaluit, z której pochodzi moja rodzina. Jej imię nosi moja córka. To było mocne uderzenie".

Wyspiarskie państewka a niewielkich populacjach i krytycznie zagrożonych terytoriach mają niewielki wpływ na procesy, które prowadzą do ich zniszczenia. Ich emisje gazów cieplarnianych są kropelką w morzu w porównaniu z tym, ile CO2 pompują do atmosfery uprzemysłowione państwa. A wyniki COP26 w Glasgow nie przyniosły im ulgi. Zwłaszcza fakt, że Indie i Chiny zmodyfikowały treść ostatecznego oświadczenia tak, by "wycofywanie" paliw kopalnych zostało zastąpione "ograniczaniem". 

Ale zanim podzielą los Atlantydy, państewka Pacyfiku nadal chcą walczyć. Kilka z nich, w tym Palau, Tuvalu i karaibska Antigua i Barbuda podpisały porozumienie, na mocy którego będą szukać prawnych sposobów zmuszających największych emitentów do płacenia za zniszczenia w ich krajach. 

Prawna droga dochodzenia do klimatycznej sprawiedliwości będzie trudna, ale nie niemożliwa. Koalicja może wystąpić do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, który mógłby wydać decyzję na temat tego, czy kraje mogą być pociągane do odpowiedzialności za wpływ ich emisji na inne państwa. Ale skierowanie sprawy do sądu będzie wymagało poparcia innego organu ONZ, takiego jak Zgromadzenie Ogólne. Inną opcją może być ominięcie Zgromadzenia Ogólnego i zasięgnięcie opinii Międzynarodowego Trybunału Prawa Morza w Hamburgu, ustanowionego przez konwencję ONZ w 1982 roku.

Payam Akhavan, radca prawny nowo utworzonej Komisji Małych Państw Wyspiarskich ds. Zmian Klimatu i Prawa Międzynarodowego, podsumował w rozmowie z “Washington Post" cel akcji w prosty sposób: "Zanieczyszczasz, płacisz. Być może w latach 80. nie wiedzieliśmy, jakie są konsekwencje globalnego ocieplenia, ale teraz to wiemy, i wyrządzamy nieodwracalną szkodę państwom wyspiarskim".

Jeden z krajów odpowiedzialnych za globalne ocieplenie w największym stopniu znajduje się jednak na ich własnym podwórku. I, co paradoksalne, sam odczuwa ekstremalnie mocno skutki zmian klimatu. 

Węglowa Australia

Od początku XX wieku średnie temperatury w Australii wzrosły już o ponad 1,4 stopnie Celsjusza, czyli o ok. 0,3 stopnia więcej, niż wynosi globalna średnia. Rosnące temperatury sprawiają, że pożary buszu, susze i powodzie stają się coraz częstsze. Opady deszczu w południowo-zachodniej Australii spadły o 10-20 proc. od lat 70. A będzie tylko gorzej. 

Na terytorium Australii znajduje się też jeden z najbogatszych biologicznie obszarów świata, będący dla oceanu tym, czym Amazonia jest dla lądowych ekosystemów. Ale Wielka Rafa Barierowa umiera. W 1998, 2002, 2006, 2016, 2017 i 2020 r. rafa doświadczyła masowego blaknięcia koralowców: tworzące podstawę ekosystemu zwierzęta pod wpływem ekstremalnych temperatur wyrzucają z siebie symbiotyczne algi dostarczające im pożywienia i powoli umierają. Od 1995 r. cały ekosystem stracił już połowę koralowców. A im cieplej, tym zniszczenia będą przebiegały szybciej. Rafa jest też narażona na spływające australijskimi rzekami zanieczyszczenia z rolnictwa i górnictwa. 

Mimo tych zagrożeń, rząd Australii od lat konsekwentnie prowadzi politykę sprzeczną z celami wyznaczonymi przez Porozumienie paryskie. Tylko w ostatnim roku, niemiecka grupa Germanwatch oceniła, że polityka klimatyczna Australii jest najgorszą z wszystkich krajów rozwiniętych. Jej raport Wskaźników Zmian Klimatu (CCPI) wykazał, że kraj radzi sobie z polityką klimatyczną gorzej, niż 63 inne oceniane rozwinięte państwa, w tym wszystkie kraje Unii Europejskiej. Analitycy oceniali rozwiązania w zakresie emisji gazów cieplarnianych, energii odnawialnej, zużycia energii i polityki klimatycznej. Australia była jedynym z ocenionych krajem, który w kategorii "polityka klimatyczna" otrzymał 0 punktów. 

Zyski ponad wszystko

Problem polega na tym, że Australia jest jednym z największych na świecie producentów węgla kamiennego, importowanego w ogromnym stopniu przez Chiny, i nie ma zamiaru rezygnować z tego źródła gotówki. Wydobycie węgla stanowi 11 proc. PKB i odpowiada za 270 tys. miejsc pracy. Tuż po szczycie klimatycznym w Glasgow, minister zasobów naturalnych Australii oświadczył. że jako główny eksporter paliw kopalnych kraj ten będzie nadal produkować tyle węgla, ile kupią inne kraje.

"Nie ma prawdziwej strategii, rozsądnych celów pośrednich ani żadnej odpowiedniej inwestycji" - stwierdziła Suzanne Harter z Australian Conservation Foundation, która była jednym z ekspertów opracowujących raport. "Nie ma planu stopniowego wycofywania paliw kopalnych, nie ma opłat za emisję dwutlenku węgla, a mapa drogowa technologii opiera się na technologiach, które jeszcze nie istnieją. "Nie ma krajowej polityki w zakresie energii odnawialnej i jesteśmy jednym z ostatnich krajów OECD bez standardów efektywności energetycznej dla pojazdów". Rząd australijski w ostatnich latach chętniej, niż o energii odnawialnej, mówił o dotacjach dla kopalń. 

Premier Australii Scott Morrison odrzuca takie oskarżenia, mówiąc, że znalazł "wyjątkowo australijski" sposób radzenia sobie z wzrostem temperatur. Po wielu miesiącach kłótni, jego konserwatywna koalicja rządowa dopiero w październiku ubiegłego roku wyznaczyła termin osiągnięcia zerowych emisji netto przez kraj na 2050 r. - ale bez odniesienia się do kwestii produkcji paliw kopalnych. Premier stwierdził, że kraj może zarówno podjąć "działania w sprawie zmian klimatycznych", jak i "chronić australijski styl życia".

Ale ta postawa nie ma wielu fanów wśród sąsiadów Australii. Podczas regionalnego szczytu w 2019 r., Australia ponownie powiedziała sąsiadom, że albo mogą podpisać się pod australijską polityką klimatyczną, albo mogą zrezygnować z dostępu do jej rynku

Premier Tuvalu, Enele Sopoaga, podczas dyskusji powiedziała Morissonowi: "Ty próbujesz uratować swoją gospodarkę. My próbujemy ocalić nasz naród".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Australia | katastrofa klimatyczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy