Katastrofa klimatyczna już tu jest. 80 proc. Amerykanów odczuło jej skutki

Najnowsze badanie pokazuje, że zdecydowana większość populacji USA mieszka na terenach, które już dziś dotykane są konsekwencjami zmian klimatu. 80 proc. Amerykanów mieszka w hrabstwach, które doświadczyły w ubiegłym roku niebezpiecznych fal upałów.

W USA odnotowywane są rekordowo wysokie temperatury
W USA odnotowywane są rekordowo wysokie temperaturyAl SeibGetty Images
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Takich upałów jak te, które w ubiegłym roku dotknęły północną półkulę, nie notowano jeszcze nigdy. Europa zanotowała najwyższą temperaturę w historii pomiarów - na Sycylii termometry wskazywały 48,8 stopni Celsjusza. Najwyższą w historii temperaturę zanotowano nawet za kołem podbiegunowym - syberyjski Wierchojańsk został dotknięty upałami osiągającymi 38 stopni. A tropikalny żar sięgał też do nieprzywykłej do takich warunków Kanady.

Najnowsze badanie pokazuje, że skala tych anomalii była rzeczywiście bezprecedensowa. Washington Post przeanalizował dane z amerykańskich agencji federalnych monitorujących pogodę. Dziennik wyliczył, że aż 80 proc. populacji USA doświadczyła w ubiegłym roku “nienormalnie intensywnych" upałów, często zagrażających zdrowiu mieszkańców.

Żar nad Ameryką

Najmocniej dotknięte upałami było północno-zachodnie wybrzeże Pacyfiku, górzysty i zalesiony rejon znany z “Twin Peaks" czy “Przystanku Alaska", zazwyczaj cieszący się bardzo umiarkowaną pogodą. W tym roku w regionie odnotowano kilka rekordowych fal upałów.

Najgroźniejsza, na przełomie czerwca i lipca, doprowadziła do śmierci setek ludzi. W Portland w stanie Oregon aż sześć dni przebiegało pod znakiem temperatur przekraczających 38 stopni. W normalnym roku taki dzień jest najwyżej jeden.

Padł też globalny rekord temperatury. Dolina Śmierci w Kalifornii, jeden z najbardziej wysuszonych obszarów na Ziemi, doczekała się w tym roku temperatury 54 stopni Celsjusza. Najwyższej zanotowanej kiedykolwiek na świecie.

Susza na wsi, skwar w miastach

Fala upałów zniszczyła uprawy na Środkowym Zachodzie, jednym z głównych rolniczych centrów USA, dosłownie ugotowała małże w wodach Pacyfiku, spowodowała pogłębienie niedoborów wody w zachodnich USA i zmusiła władze kilku miast, w tym Nowego Jorku, by te zaapelowały do mieszkańców o oszczędzanie energii, bo spadające poziomy wody i rosnące zużycie energii przez klimatyzatory groziły blackoutem - odcięciem prądu.

Ostrzeżenia przed niebezpiecznymi upałami objęły tereny zamieszkane przez 81 mln Amerykanów. Minione lato było najgorętszym w historii. Dotychczasowy rekord padł w 1936 r., w czasach słynnego “dust bowl" kiedy napędzane suszą burze piaskowe niszczyły całe wsie.

Bez ulgi jesienią

Nawet chłodniejsze zazwyczaj miesiące nie przyniosły ulgi. Grudzień 2021 był, z dużą przewagą, najgorętszym w historii w USA. Pod koniec ubiegłego roku, temperatury w mieście Kodiak na Alasce osiągnęły 18,3 stopnie Celsjusza. Niemal 20 stopni zimą. Na Alasce.

Tegoroczny raport IPCC podkreślał, że fale upałów napędzane zmianami klimatu będą coraz częstsze i coraz bardziej niebezpieczne. Także w Polsce. Wzrost globalnej temperatury jest szczególnie odczuwalny w miastach, a tam zwłaszcza w uboższych dzielnicach.

Badania wykazały, że temperatura odczuwana przez mieszkańców biednych dzielnic może być nawet o 4 stopnie Celsjusza wyższa, niż w bogatszych. Dowodzą tego dane z tegorocznych fal upałów w USA: większość ich ofiar stanowili ludzie starsi, ubożsi, czasami bezdomni, którzy nie mogli schronić się w klimatyzowanych wnętrzach.

Jak przeciwdziałać suszy?INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas