​Wiceprezydent Warszawy: To przepisy zmuszają nas do podniesienia opłaty za śmieci

Od 1 kwietnia warszawiacy zapłacą więcej za śmieci. Wiceprezydent stolicy Michał Olszewski w Polsat News tłumaczył, że zmiany wynikają z przepisów wprowadzonych przez rząd.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze
Polsat News

Na ulicach Warszawy pojawiły się billboardy, na których stołeczny ratusz tłumaczy podwyżki opłat za śmieci. Od 1 kwietnia ceny będą uzależnione od zużycia wody. Zyskają na tym osoby mieszkające samotnie. Z kolei rodziny, zwłaszcza duże, zapłacą więcej. Magistrat tłumaczy, że za podwyżki odpowiada rząd. - W 2017 r. stołeczny ratusz za odpady płacił 300 mln zł. W ubiegłym roku zapłacił ponad miliard - mówi wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.

Zdaniem stołecznego ratusza, ustawa nie pozostawia władzom lokalnym pola do manewru. - Mechanizm w ustawie jest bardzo prosty. Jeżeli miasto płaci miliard zł za śmieci, to dokładnie taką kwotę musi zebrać od mieszkańców. Przepis zmusza nas do podniesienia opłaty za odpady - wyjaśnia Olszewski.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska uważa, że to nieprawdziwe argumenty. W wydanym w tej sprawie komunikacie napisano, że "zasada tzw. samofinansowania została uchwalona przez Sejm w 2011 i obowiązuje od 2012 roku, z kolei w latach 2015-2021 w żaden sposób nie nowelizowano wspomnianego przepisu".

Na czym polegają zmiany? Do tej pory w Warszawie opłaty za wywóz śmieci były jednakowe dla wszystkich mieszkań i domów. Za mieszkanie opłata wynosiła 65 zł, za dom jednorodzinny 94 zł. Nie miało znaczenia, ile osób mieszka pod danym adresem - opłata była jednakowa zarówno dla samotnej osoby, jak i czteroosobowej rodziny.

Od 1 kwietnia mieszkańcy stolicy będą płacić za odpady według zużycia wody. To 12,73 zł za 1 m3 zużytej wody miesięcznie. Opłata jest jednakowa dla domów jednorodzinnych, mieszkań i lokali niezamieszkałych w zabudowie mieszanej (np. delikatesy w kamienicy). Podstawą miesięcznej opłaty będzie średnie zużycie wody z ostatniej połowy roku. Mieszkańcy zapłacą tylko według licznika w domu, drugi licznik np. do podlewania ogródka, nie będzie brany pod uwagę.

Dla porównania w Łodzi, gdzie obowiązuje podobny system, stawka wynosi 9,6 zł za m3 zużytej wody. Z kolei w Szczecinie to 8,8 zł za m3.

W przypadku domów bez wodomierzy, miasto opracowało specjalny przelicznik. To liczba mieszkańców razy 4 m3 wody i 12,73 zł. Zdaniem stołecznego ratusza, przeciętny Warszawiak zużywa właśnie 4 m3 wody miesięcznie.

Nowa metoda naliczania opłat wzbudziła kontrowersje. Sprzeciwia się jej część warszawskich spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Z kolei prokuratura zwróciła się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o wstrzymanie wykonania uchwały. Ratusz odpowiada: nie ma innej metody.

- Metoda naliczania kwoty zużycia od wody jest najszczelniejszą i najbardziej sprawiedliwą. Nie ma metody, którą możemy zastosować zgodnie z przepisami w zależności od ilu odpadów odbieramy. Przepisy na to nie zezwalają - mówi wiceprezydent Warszawy.

Zdaniem krytyków nowego sposobu naliczania opłaty, jest ona krzywdząca dla osób, które pracują zdalnie. Pandemia zmusiła część pracowników do pracy z domu. W domach uczą się także studenci oraz dzieci. To zwiększa zużycie wody, co będzie podnosiło opłatę za wywóz śmieci.

Krytycy wskazują na jeszcze jeden problem: oszczędności przy zużyciu wody. Wprowadzenie takiego samego rozwiązania w Szczecinie spowodowało, że mieszkańcy miasta w ciągu siedmiu lat zmniejszyli zużycie wody o 38 proc. Przyczyniła się do tego także podwyżka cen za wodę. Według krytyków rozwiązania, osoby niezamożne, zwłaszcza starsze, w obawie przed podniesieniem się rachunków, mogą jeszcze bardziej oszczędzać wodę, kosztem własnego komfortu.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas