Resort klimatu wycofuje się z propozycji zmian w fotowoltaice. Ma nową koncepcję

Ministerstwo Klimatu i Środowiska zmienia zdanie co do fotowoltaiki. Zamiast proponowanego wcześniej systemu sprzedaży nadwyżek energii po średniej cenie energii z minionego kwartału, resort chciałby wprowadzić podobny system net-billingu, który uwzględniać ma aktualną rynkową cenę.

Montaż panelów fotowoltaicznych.
Montaż panelów fotowoltaicznych.Piotr Dziurman/REPORTEREast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Taki system miałby wejść w życie od początku 2024 r., a wcześniej wprowadzony miałby być system przejściowy rozliczeń 1:1, zaczerpnięty z poselskiego projektu Jadwigi Emilewicz.

Zmiany, które wcześniej proponowało ministerstwo w projekcie rządowym, zakładały, że gospodarstwa domowe, które zainwestowałyby w fotowoltaikę od początku 2022 r., nadwyżki prądu sprzedawałaby firmom zajmującym się handlem energią. Minimalna cena za taką sprzedaż byłaby równa średniej cenie sprzedaży prądu na rynku konkurencyjnym (głównie giełdzie) w poprzednim kwartale. Kiedy jednak gospodarstwu brakowałoby prądu, musiałoby ją odkupić po cenie rynkowej.

Net-billing

System net-billingu został zaproponowany na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych przez wiceministra klimatu i rządowego pełnomocnika ds. OZE Ireneusza Zyskę. Model miałby się opierać o odrębne rozliczanie energii wprowadzonej do sieci dystrybucyjnej i energii pobranej z sieci na podstawie wartości jednostki energii ustalonej według ceny giełdowej godzinowej.

- W naszej ocenie jest to nawet lepsze rozwiązanie niż to, które zaproponowaliśmy w projekcie rządowym, gdzie cena do rozliczeń miała być przyjmowana jako średnia z poprzedniego kwartału. Tutaj zgadzamy się z uwagami zgłaszanymi w toku konsultacji publicznych, że byłaby to cena nieadekwatna przyjmowana w rozliczeniach. Lepszym modelem jest przyjęcie ceny bieżącej, ceny godzinowej, która jest adekwatna w zakresie rozliczeń prosumentów - stwierdził Zyska.

Ministerstwo Klimatu uważa teraz, że system uwzględniający bieżącą cenę rynkową mógłby lepiej stymulować rynkowe zachowania prosumentów. Net-billing miałby obowiązywać od 2024 r., natomiast od początku 2022 r. do tego czasu, resort uważa, że dobrym rozwiązaniem byłby zaproponowany przez Jadwigę Emilewicz system opustów 1:1, liczony tylko za składnik zużytej energii, bez uwzględnienia składnika dystrybucji, jak jest obecnie. Z propozycji Emilewicz chciałby wykreślić 15-procentowy rabat na dystrybucję.

Dobry kierunek zmian

- Te nowe propozycje są bardziej zgodne z unijną wizją roli i praw prosumentów - mówi Zielonej Interii Izabela Zygmunt, starsza analityczka Instytutu WiseEuropa.

Zygmunt tłumaczy, że z unijnych rozporządzeń z 2018 r., które ustawiły obecne zasady polityki energetycznej wynika, że prosumenci powinni mieć prawo odsprzedawania energii po uczciwe definiowanych stawkach i nie mogą być obciążani nieproporcjonalnymi opłatami. Oprócz tego, jak podkreśla analityczka, jest też tam mowa o tym, że prosumenci powinni odgrywać aktywną rolę na rynku energii, która ma obejmować nie tylko sprzedaż i kupno energii, ale też zarządzanie popytem.

- Unia przewiduje dla prosumentów również rolę polegającą na regulowaniu swojego zapotrzebowania na energię, czyli pobierania więcej, gdy energii w sieci jest dużo, oraz ograniczania poboru, gdy energii jest za mało. Najprostszym sposobem na umożliwienie tego jest wprowadzenie dynamicznych taryf, gdzie cena zmienia się w ciągu dnia w zależności od ilości energii dostępnej w sieci, zachęcając odbiorców takiego kształtowania swojego zużycia, które ułatwia bilansowanie sieci - mówi Zygmunt i dodaje: - Nowa propozycja idzie w stronę włączenia prosumentów w rynek energii zgodnie z intencjami UE. Obecnie funkcjonujący system opustów nie spełnia założeń przyjętych przez wspólnotę.

Diabeł tkwi w szczegółach

- Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach i pytanie, jak to zostanie ostatecznie zrobione. Niepokojąca jest motywacja rządu do zmian. Minister Naimski twierdzi, że konieczne jest przyhamowanie rozwoju energetyki słonecznej, ponieważ mamy już zainstalowane 5 GW mocy fotowoltaicznych, a celem na 2030 r. jest 5 do maksymalnie 7 GW i że nie powinniśmy przekraczać tego celu, bo sieci tego nie udźwigną. Takie podejście to postawienie sprawy na głowie - mówi Zygmunt.

Analityczka tłumaczy, że zamiast hamowania rozwoju fotowoltaiki, należy się zastanowić, jak w dłuższej perspektywie dostosować system elektroenergetyczny do dalszego przyrostu odnawialnych źródeł energii.

- Jeżeli mamy zablokowaną lądową energetykę wiatrową i zablokujemy jeszcze fotowoltaikę, to trudno wyobrazić sobie, jak zamierzamy osiągnąć nowe unijne cele dotyczące udziału OZE w miksie energetycznym. Należy więc szukać rozwiązań, które sprawią, że system będzie w stanie udźwignąć więcej odnawialnych źródeł energii, a nie blokować ich rozwój. Celem zmian nie może być zahamowanie rozwoju fotowoltaiki - stwierdza Zygmunt.

Jak na razie przeciwko systemowi opustów 1:1 wczoraj w Sejmie wypowiedział się pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. - Pojemność sieci jest ograniczona, to nie jest worek bez dna. Nie można go rozciągać ponad miarę, gdyż będzie to skutkować koniecznością odmowy przyłączenia albo ograniczenia produkcję energii w tych instalacjach, a to oznacza, że będzie trzeba im za to zapłacić, a ta opłata będzie opłatą uiszczoną przez wszystkich innych korzystających z systemu - komentował Naimski.

Źródło: Zielona Interia, gramwzielone.pl, GlobEnergia, wysokienapiecie.pl

INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas